Maciej Szczęsny, ojciec Wojciecha, reprezentant Polski, mistrz Polski z Legią, Widzewem, Polonią Warszawa, Wisłą Kraków niedługo po wyjeździe nastoletniego syna do Anglii, mówił że „Wojtek jedzie na Wyspy po to, żeby wkrótce stać się jednym z pięciu najlepszych bramkarzy na świecie". Piłka nożna w przeciwieństwie do tenisa nie ma rankingów, ocena piłkarzy zawsze będzie subiektywna, ale gdyby uczciwie przeanalizować tę zapowiedź?
W top 5 Wojciech Szczęsny dziś raczej nie znalazłby miejsca, ale byłby z pewnością w czołówce każdej poważnej klasyfikacji bramkarzy na świecie. Grał w dobrych klubach - Arsenalu Londyn i AS Roma, dziś występuje w legendarnym zespole – Juventusie Turyn, broni bramki reprezentacji Polski.
Maciej Szczęsny nie przesadził, trafnie ocenił możliwości rozwoju syna.
Egzamin dojrzałości w Arsenalu
Ale bardziej niż zdanie ojca, nawet jeśli jest nim świetny kiedyś bramkarz, liczyła się decyzja jaką podjął w 2006 roku menedżer Arsenalu Londyn Arsene Wenger. To francuski szkoleniowiec sprowadził Wojciecha Szczęsnego na Wyspy.
Wenger od zawsze cieszył się zasłużoną renomą odkrywcy talentów. Jego filozofia pracy opierała się na budowie zespołu poprzez wychowanie albo kształtowanie nabytych za małe pieniądze piłkarzy. W 2006 roku kiedy kupował z Legii za 50 tys. euro 16-letniego Szczęsnego na pozycji bramkarza miał kłopot. Trzy lata wcześniej z Arsenalem pożegnał się weteran David Seaman. Zastąpił go Jens Lehmann. Niemiec, który zdobył z „Kanonierami" ostatnie mistrzostwo Anglii w 2004 roku miał grubo ponad 30-tkę, bronił jeszcze, ale Wenger nie mógł wiecznie na niego stawiać. Poszukiwał bramkarza na lata. Szczęsny był jednym z kandydatów, w którym dostrzegł talent.