Działo się tak niezależnie od tego, czy biało-czerwoni byli – wedle nomenklatury władzy PRL – nieskażonymi kapitalizmem amatorami rywalizującymi dla piękna sportu, czy już pełnoprawnymi uczestnikami futbolowego show-biznesu.
Zdarzały się oczywiście także afery bezpośrednio niezwiązane z finansami – szczególnie przy powołaniach. Większość kibiców ma jeszcze świeżo w pamięci, jak Paweł Janas ogłaszał kadrę na mundial w 2006 roku. Selekcjoner, który nie był zwierzęciem medialnym i dziennikarzy raczej unikał, nie wiedzieć czemu dał się namówić Polsatowi, by kadra została ogłoszona w specjalnym programie na żywo. To też pokazuje, jak bardzo przez te ponad dziesięć lat zmieniła się polska piłka. Wówczas w związku nikt nie zajmował się czymś takim, jak PR czy wizerunek.
Wystarczyło przekonać Janasa, a nikt nie szepnął mu do ucha, że pomysł, by piłkarze dowiadywali się z telewizji, czy jadą na mundial, jest po prostu zły. Sam trener nie miał na tyle wyczucia, by stwierdzić, że może lepiej niektórych piłkarzy osobiście poinformować o decyzjach.
Show w Polsacie
Podczas tego słynnego telewizyjnego show cała Polska dowiedziała się, że na mundial w Niemczech nie pojadą Jerzy Dudek oraz Tomasz Frankowski. Przy tych dwóch nazwiskach fakt pominięcia Tomasza Rząsy i Tomasza Kłosa jakby umknął.
Bramkarz Liverpoolu w trakcie eliminacji musiał ustąpić miejsca między słupkami Arturowi Borucowi, bo sam usiadł w Liverpoolu na ławce rezerwowych i się z niej nie podnosił. Natomiast Boruc rozgrywał wówczas świetny sezon w Celticu Glasgow. Jednak nikt nie przypuszczał, że Janas zdecyduje się na całkowite pominięcie Dudka i w ogóle go nie weźmie na mundial. Przecież zaledwie rok wcześniej polski bramkarz był bohaterem finału Ligi Mistrzów w Stambule.