Dwa lata później, w 2008 roku podczas mistrzostw Europy, na które reprezentacja Polski awansowała pod wodzą holenderskiego selekcjonera Leo Beenhakkera, Fabiański wciąż był tylko drugim bramkarzem, Boruc był wówczas poza zasięgiem krajowej konkurencji, a 23-letni Fabiański rezerwowym w Arsenalu, gdzie bluzę z nr 1 nosił Niemiec Jens Lehmann. W sezonie poprzedzającym Euro 2008 polski bramkarz rozegrał tylko trzy mecze w Premier League i pięć w Pucharze Ligi. Mimo to Beenhakker i współpracujący z nim trener bramkarzy, wybitny specjalista, Frans Hoek bardzo w Fabiańskiego wierzyli i regularnie powoływali go do kadry. Gdy reprezentacja wywalczyła awans i ostatni mecz eliminacyjny – z Serbią na wyjeździe – był już tylko potyczką towarzyską, to właśnie Fabiański dostał szansę gry, co też świadczyło o tym jakie nadzieje wiążą z nim szefowie kadry.
Przed Euro 2012 trudno było powiedzieć, kto jest tak naprawdę pierwszym wyborem Franciszka Smudy jeśli chodzi o obsadę bramki. Do feralnej wyprawy do USA był nim Boruc, ale selekcjoner wyrzucił jego i Michała Żewłakowa z drużyny, po tym jak obaj wypili za dużo wina w samolocie wracającym z Ameryki. Na zmianę grali więc Fabiański z Wojciechem Szczęsnym. To był zresztą ewenement na skalę światową – o miejsce w reprezentacji rywalizowali zawodnicy, którzy na co dzień byli również konkurentami w klubie. W środowisku piłkarskim królowało wówczas powiedzenie, że „bramkarza na Euro wybierze nam Arsene Wenger".
A Wenger sam nie mógł się do końca zdecydować. W sezonie 2010/2011 Fabiański w końcu po trzech latach pobytu w Londynie został bramkarzem nr 1 Kanonierów. Miał już wówczas 25 lat i wydawało się, że wszystko zacznie się układać po jego myśli. A jednak w połowie sezonu – po 14 meczach w Premier League, pięciu w Lidze Mistrzów i jednym w Pucharze Ligi – doznał kontuzji barku, a Wenger zdecydował, że jego zastępcą nie zostanie Hiszpan Manuel Almunia, ale właśnie 20-letni Szczęsny.
Młody Polak spisywał się na tyle dobrze, że miejsce w bramce Kanonierów zachował także na kolejny sezon – ten bezpośrednio poprzedzający odbywające się w Polsce mistrzostwa Europy.
Szczęsny więc bronił w Arsenalu, a Fabiański był tylko rezerwowym – młodszy z Polaków zagrał wtedy w 38 spotkaniach Premier League, siedmiu w Lidze Mistrzów, dwóch w eliminacjach LM i jednym w Pucharze Anglii – w sumie 48 spotkań w koszulce Kanonierów. Dorobek Fabiańskiego to było sześć meczów (żadnego w Premier League) i jeden występ w rezerwach. A mimo to ani Smuda, ani szkoleniowiec bramkarzy w jego sztabie Jacek Kazimierski nigdy nie powiedzieli, że to Szczęsny będzie bramkarzem na Euro. Mało tego, w okresie bezpośrednio poprzedzającym mistrzostwa, Szczęsny wystąpił w czterech meczach, dokładnie w tylu, co jego starszy kolega klubowy. Plotka głosi, ze to nawet Fabiański miał na ostatniej prostej lepsze notowania od konkurenta, ale na zgrupowaniu tuż przed turniejem, na jednym z treningów, broniąc strzał Marcina Wasilewskiego, tak niefortunnie interweniował, że doznał kontuzji barku i na turniej w ogóle nie pojechał. W ostatniej chwili Smuda powołał Grzegorza Sandomierskiego, a dla wszystkich było jasne, że wobec urazu Fabiańskiego nie ma innego wyjścia, i to Szczęsny będzie pierwszym bramkarzem na Euro. Jak to się skończyło wszyscy pamiętamy – w pierwszym meczu z Grecją Szczęsny dostał w 70 minucie czerwoną kartkę. A przeciwko biało-czerwonym podyktowany został rzut karny. Z ławki wszedł Przemysław Tytoń i jedenastkę obronił. Wobec wykluczenia Szczęsnego to on wyszedł w podstawowym składzie na spotkanie z Rosją i zachował miejsce w drużynie na ostatni mecz w nieudanym dla Polaków Euro – porażkę 0:1 z Czechami. Fabiański to wszystko oglądał w telewizji.
Dwa lata temu Fabiański rozegrał bardzo dobre eliminacje do Euro 2016. W końcu zdecydował się odejść z Arsenalu, gdzie nigdy prawdziwej szansy nie dostał. Przez siedem lat w klubie z północnego Londynu rozegrał 78 spotkań. Nie jest to zły wynik, ale wystarczy uświadomić sobie, że jeden sezon Premier League to 38 kolejek, by zrozumieć, że Wenger nigdy tak do końca nie zaufał Polakowi. Z tych niemal 80 meczów Fabiańskiego w Arsenalu tylko 32 przypadają na Premier League, kolejne 32 to występy w obu pucharach – Anglii i Ligi (po 16), a 14 w Lidze Mistrzów.