Nie raz tak myślano w podobnych sytuacjach, ale nigdy te rachuby się nie sprawdziły. Wydawało się, że drużyna, przejęta przez Jacka Gmocha po Kazimierzu Górskim jest lepsza od tej, która zajęła na mundialu w Niemczech trzecie miejsce. Z pierwszej jedenastki odpadli tylko trzej zawodnicy z lewej strony boiska: obrońca Adam Musiał, pomocnik Zygmunt Maszczyk i skrzydłowy Robert Gadocha. Ale doszli „młodzi zdolni": Zbigniew Boniek oraz Adam Nawałka, wrócił Włodzimierz Lubański, w dodatku trener powołał dwóch studentów z AGH i SGPiS, uważając, że zrozumieją więcej z tego, co mówi.
Nie udało się, głównie z powodu zmieniających się koncepcji trenera i fatalnej atmosfery. 5-8 miejsce w Argentynie to potwierdzenie przynależności do czołówki światowej. Tyle, że wtedy mieliśmy wyższe aspiracje.
Antoni Piechniczek znalazł się w jeszcze lepszej sytuacji, bo po zajęciu trzeciego miejsca w Hiszpanii pozostał na stanowisku i mógł spokojnie budować drużynę na następny mundial. Do Meksyku zabrał aż dziesięciu piłkarzy z mundialu w Hiszpanii. Wszyscy najlepsi pozostali w kadrze, a wzmocnić mieli ich najzdolniejsi polscy piłkarze kolejnego pokolenia: Dariusz Dziekanowski, Jan Urban, Ryszard Tarasiewicz, Ryszard Komornicki czy Jan Furtok. Skończyło się na jednym zwycięstwie, jednej strzelonej bramce i dymisji trenera, złożonej w studiu telewizyjnym, bezpośrednio po porażce z Brazylią 0:4.
Koszty niepotrzebnych zmian
Paweł Janas, budując kadrę na mistrzostwa świata w Niemczech zostawił w niej tylko czterech zawodników z mundialu w Korei (Jacka Bąka, Michała Żewłakowa, Jacka Krzynówka i Macieja Żurawskiego). Miał prawo, bo w Korei Polacy ponieśli porażkę i trener uznał, że zmiany są nieuniknione. Dlaczego jednak nie powołał Jerzego Dudka, Tomasza Frankowskiego, Tomasza Rząsy i Tomasza Kłosa, którzy grali w eliminacjach? To trudno było zrozumieć. W rezultacie piłkarze lecieli do Niemiec w fatalnej atmosferze, bo ich koledzy zostali w domu. I w takiej samej wracali, bo mimo rachub i decyzji personalnych Janasa jego reprezentacja powtórzyła scenariusz z Korei: dwie porażki na początek i zwycięstwo w „meczu o honor" na pożegnanie.