Łukasz Piszczek: Z ataku do obrony

Są piłkarze niedoceniani. Pozycja na boisku nie czyni ich bohaterami, nie wywołują skandali, nie narzucają się kontrowersyjnymi wypowiedziami. Są tacy jak Łukasz Piszczek.

Aktualizacja: 19.06.2018 15:51 Publikacja: 19.06.2018 00:01

Łukasz Piszczek

Łukasz Piszczek

Foto: Fotorzepa/Piotr Nowak

Nie sposób sobie wyobrazić reprezentacji bez 33-letniego obrońcy. Debiutował jeszcze u Leo Beenhakkera, był podstawowym zawodnikiem u Franciszka Smudy i Waldemara Fornalika. Jest nim u Adama Nawałki. Z obecnej kadry wcześniej od niego pierwszy mecz dla Polski rozegrali tylko Jakub Błaszczykowski i Łukasz Fabiański. Weteran, który jednak nie pełni roli generała.

Przemiana w Hercie

Może gdyby był napastnikiem jego status byłby stosowny do zasług. Ale gra na prawej obronie, co rzadko zapewnia piłkarzowi pozycję wśród najlepszych. Chyba, że jak Lilian Thuram strzela się dwa gole w półfinale mistrzostw świata, czy jak Dani Alves wpływa się na grę Barcelony.

Piszczek był napastnikiem. W ataku wystawił go jeszcze ojciec w pierwszym klubie - LKS Goczałkowice-Zdrój. Jako junior potwierdzał, że umie grać na tej pozycji. Z Goczałkowic trafił do jednej z najsilniejszych na Górnym Śląsku szkółek piłkarskich - Gwarka Zabrze. Dostawał regularnie powołania do reprezentacji młodzieżowych. W 2004 roku zdobył tytuł króla strzelców na mistrzostwach Europy do lat 19. Zdobył cztery gole. Był wtedy jeszcze zawodnikiem Gwarka Zabrze. Z tej śląskiej kuźni talentów, po tak udanym reprezentacyjnym turnieju, przeszedł do Herthy Berlin i ... przez trzy sezony nie zagrał w niemieckim klubie ani razu. Był wypożyczany do Zagłębia Lubin, gdzie oczywiście był napastnikiem. W ostatnim roku zdobył mistrzostwo Polski, strzelił 11 goli. Po tym sezonie wrócił na dobre do Herthy.

To właśnie w Berlinie Piszczek z napastnika stał się obrońcą. Szwajcarski trener Lucien Fauvre na treningach kazał swoim zawodnikom i bronić, i atakować. Zobaczył, że Polak równie dobrze wywiązuje się z obu zadań, a jego wielkie atuty – szybkość i wydolność – dla dobra drużyny lepiej będzie wykorzystać w defensywie lub pomocy, niż w ataku. Ale ta decyzja miała też bardziej praktyczne podstawy. Piszczek w Hertcie był mało skutecznym piłkarzem ofensywnym. Przez trzy sezony strzelił zaledwie trzy bramki, ale w tym ostatnim grał już jako obrońca. 

Pomysł trenera berlińskiego zespołuokazał się strzałem w dziesiątkę. Powielili go wkrótce Franciszek Smuda w reprezentacji i Jurgen Klopp w Borussii Dortmund. Piszczek po rosyjskich mistrzostwach świata po ośmiu latach znów spotka się z Lucienem Fauvre w jednym klubie. Szwajcar podpisał niedawno kontrakt z Borussią. Piłkarz będzie miał okazję podziękować trenerowi za decyzję, która zmieniła jego życie.

Ostatni z polskiej trójki w Borussii

Do Borussii Dortmund Piszczek przyszedł w 2010 roku po spadku Herthy z ligi. W klubie z Zagłębia Ruhry grał już Jakub Błaszczykowski i świetnie sobie radził, rok wcześniej został wybrany przez kibiców najlepszym piłkarzem klubu. Wyrobił Polakom markę. Niemcy kupili właśnie z Lecha Poznań Roberta Lewandowskiego, a Jurgen Klopp stwierdził, że przyda się też Piszczek. Od dawna miał go na oku i widział wyłącznie w roli prawego obrońcy.

Z trzech Polaków do dziś w Borussii został jedynie Piszczek. Rozegrał w jej barwach osiem sezonów, dokładnie 299 spotkań. W historii klubu jest drugim obcokrajowcem o najdłuższym meczowym stażu. Pierwszy to Dede – 398 spotkań. W marcu Piszczek podpisał nowy kontrakt, ważny przez dwa lata i przyznał, że to już ostatnia umowa. W 2020 roku chce zakończyć karierę. Wyśrubuje więc rekord występów Polaków w Bundeslidze. Do dziś ma na koncie 272 meczów. Drugi w klasyfikacji Robert Lewandowski – 257.

Ale w przypadku takich piłkarzy nie o rekordy chodzi. Piszczek z Lewandowskim i Błaszczykowskim współtworzył wielką Borussię z początku obecnej dekady. Dwa razy zdobył mistrzostwo Niemiec, dwa razy Puchar Niemiec (ostatni w ubiegłym roku - już bez innych Polaków w składzie), grał w finale Ligi Mistrzów, w którym Borussia uległa Bayernowi Monachium.

Już po pierwszym sezonie 2010/11 został wybrany do jedenastki Bundesligi, wyprzedził na swojej pozycji Philippa Lahma z Bayernu. Dziennikarze uznali go również najlepszym prawym obrońcą Bundesligi w 2016 roku, kiedy Borussia zajęła drugie miejsce w lidze i zagrała w finale Pucharu Niemiec.

W Dortmundzie jest niezastąpiony. W ostatnim sezonie zagrał 24 mecze w Bundeslidze.

Byłoby więcej, gdyby nie kontuzja odniesiona w meczu eliminacji mistrzostw świata z Czarnogórą. W czasie rehabilitacji okazało się jak ważnym jest piłkarzem dla BVB.

Trzy razy na mistrzostwach Europy

W reprezentacji Piszczek rozegrał 61 spotkań, strzelił trzy gole. Uciekło mu parę meczów. Został zdyskwalifikowany na pół roku za udział w aferze korupcyjnej, w czasach gdy grał w Zagłębiu. Zadebiutował z Estonią w 2007 roku. Beenhakker wystawił go jako napastnika. Grał na trzech wielkich turniejach – mistrzostwach Europy 2008, 2012 i 2016. W szczycie formy znalazł się dwa lata temu. Wyróżnił się w spotkaniu 1/8 finału Euro ze Szwajcarią. Zapis statystyczny meczu wykazał, że był najbardziej aktywnym polskim piłkarzem. Wszędzie go było pełno. Niewiele brakowało, by w drugiej połowie dogrywki strzelił gola na wagę awansu.

W kadrze widać jak na dłoni jego zalety – dynamikę, antycypację, wydolność. Jeśli gra w meczach o stawkę to przez pełne 90 minut. Smuda mówił o nim, że to „nasz gladiator”. Na prawej stronie boiska doskonale rozumie się z Błaszczykowskim, który jest jego  kolegą. Potrafi dostosować się do każdych okoliczności na boisku i do każdego systemu gry.

Jest też dobrym duchem poza boiskiem. Nie wywołuje konfliktów, raczej je gasi. – Nie zamykam się na nikogo – podkreśla. Piszczek był łącznikiem między drużyną i selekcjonerem Nawałką, gdy wybuchła afera alkoholowa. Wynegocjował u trenera niższy wymiar kary dla niesfornych kolegów. Reprezentacja Polski go potrzebuje. Teraz może bardziej niż kiedykolwiek, bo w obliczu kontuzji Kamila Glika doświadczony piłkarz w obronie jest na wagę złota.

Niewykluczone, że mundial w Rosji będzie dla Piszczka pożegnaniem z reprezentacją Polski. Ma już 33 lata, organizm jest wyniszczony przez kontuzje i grę z wielką intensywnością. Przed dwa lata zamierza jeszcze pograć w klubie, ale przygotowuje się już do zakończenia kariery. W wolnych chwilach jeździ do rodzinnych Goczałkowic i tam ogląda mecze klubu, w którym się wychował. Czasami potrenuje z młodymi piłkarzami. W marcu podpisał z władzami miasta umowę. Jego własna fundacja pomoże w budowie nowoczesnego kompleksu piłkarskiego w Goczałkowicach (trzy boiska, zaplecze z szatniami i gabinetami odnowy biologicznej). Trudno nie docenić takiego piłkarza. Ofiarnego na boisku i poza nim.

Nie sposób sobie wyobrazić reprezentacji bez 33-letniego obrońcy. Debiutował jeszcze u Leo Beenhakkera, był podstawowym zawodnikiem u Franciszka Smudy i Waldemara Fornalika. Jest nim u Adama Nawałki. Z obecnej kadry wcześniej od niego pierwszy mecz dla Polski rozegrali tylko Jakub Błaszczykowski i Łukasz Fabiański. Weteran, który jednak nie pełni roli generała.

Przemiana w Hercie

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową