– To nie jest polityczna decyzja, nie ma nic wspólnego z geopolityką – zapewniał minister energii Kataru Saad al-Kaabi, ogłaszając odejście swego kraju z OPEC.
Nawiązywał do wydarzeń z czerwca ubiegłego roku, od kiedy Katar jest odcięty od świata zewnętrznego przez swych sąsiadów, przede wszystkim Arabię Saudyjską. Rijad zainicjował bojkot emiratu, oskarżając go o wspieranie terroryzmu, a właściwie bliskie związki z Iranem – śmiertelnym wrogiem królestwa Saudów.
– Jesteśmy realistami. Nie dysponujemy wielkim potencjałem, jeżeli chodzi o ropę. Pragniemy skoncentrować się na wydobyciu gazu – wyjaśnił minister. Jednak każda analiza tych słów nie może nie uwzględniać faktu, że emirat politycznie oddala się coraz bardziej od najbliższego otoczenia – Bahrajnu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz Arabii Saudyjskiej.
Od stycznia przyszłego roku nie będzie już członkiem kartelu, do którego przystąpił przed 57 laty. Nie miał nigdy zbyt dużo do powiedzenia w ustalaniu strategii kartelu. Jego wydobycie ropy stanowi zaledwie 2 proc. produkcji całej grupy. Zajmuje w niej pod tym względem 11. miejsce. Światowi analitycy nie przewidują więc, by jego wyjście z OPEC miało długotrwały wpływ na ceny ropy. Jest też w zasadzie bez wpływu na produkcję skroplonego gazu, choć Katar jest jego największym eksporterem na świecie. Całkowita blokada lądowa, morska i powietrzna wprowadzona w czerwcu ubiegłego roku odcięła Katar od świata, ale nie wywołała większych zakłóceń w eksporcie gazu.
Wprowadzając bojkot, Arabia Saudyjska nie kryła, że nie podoba jej się rosnąca niezależność Kataru, czego dowodem była m.in. telewizja Al-Dżazira. Jej likwidacja była jednym z warunków zniesienia blokady. Sąsiadom emiratu nie podoba się nie tylko otwartość w relacjonowaniu wydarzeń w świecie arabskim, ale i sam fakt informowania o wszystkim, co się w nim dzieje, zwłaszcza w czasie tzw. arabskiej wiosny. Szef służb specjalnych Zjednoczonych Emiratów Arabskich wezwał nawet do zbombardowania siedziby Al-Dżaziry w Doha. – Odmawiamy jakichkolwiek negocjacji na temat Al-Dżaziry – ogłosił po wprowadzeniu blokady szef katarskiej dyplomacji Mohammed bin Abdulrahman bin Jassim Al Thani. Telewizja nie może jednak działać w szeregu państw uczestniczących w blokadzie. Zażądały one także zerwania kontaktów z organizacjami terrorystycznymi, takimi jak Al-Kaida, ISIS czy Hayat Tahrir al Scham (wcześniej al-Nusra), a także z działającym głównie w Egipcie Bractwem Muzułmańskim, choć organizacja ta nie jest uznawana na świecie za terrorystyczną.