To Syryjczycy, a nie cudzoziemcy, pracować będą nad kształtem konstytucji kraju, którą musi następnie zaakceptować naród syryjski – tak przedstawił zadania rozpoczynającej prace w Genewie komisji Geir Pederson, przedstawiciel ONZ do spraw Syrii.
Samo powstanie takiego gremium rodzić może nadzieje na zakończenie trwającej już osiem lat wojny domowej w Syrii. Kosztowała życie już niemal 400 tys. obywateli kraju, wiele milionów zostało w niej rannych a kolejne miliony przekształciła w uchodźców.
Ogromna część tych ofiar jest wynikiem działań reżimowej armii prezydenta Baszara Asada, która nie wahała się użyć broni chemicznej przeciwko zwykłym obywatelom, aby złamać opór zbrojnej opozycji.
Od środy pięćdziesięciu przedstawicieli reżimu zasiada przy jednym stole w Genewie wspólnie z taką samą liczbą wysłanników sił syryjskiej opozycji oraz kolejną pięćdziesiątką reprezentantów społeczeństwa obywatelskiego.
Z ich grona na zasadzie proporcjonalności wyłoniona zostanie 45-osobowa grupa, której zadaniem będzie opracowanie nowej konstytucji Syrii. Rozstrzygnięcia mają zapadać w tym gronie trzema czwartymi głosów. Po akceptacji konstytucji w referendum konstytucyjnym miałyby się odbyć wolne wybory nowych władz. To czysta teoria, w dodatku odległa.