Brazylia: Jair Bolsonaro, tropikalna wersja Trumpa

Bolsonaro wygrał, naśladując prezydenta USA. Ale szykuje o wiele radykalniejsze zmiany niż w Ameryce.

Aktualizacja: 30.10.2018 20:06 Publikacja: 29.10.2018 17:30

Tryumfujący Jair Bolsonaro

Tryumfujący Jair Bolsonaro

Foto: AFP

Elektroniczny system liczenia głosów jest tak sprawny, że już kilka godzin po zamknięciu urn zwycięstwo Jaira Bolsonaro było precyzyjnie oszacowane: 56,1 mln głosów, 55,49 proc. elektoratu. Ale także były kapitan wybrał nowoczesny środek komunikacji, zwracając się do narodu: Facebook.

– Gdyby nie media społecznościowe, Bolsonaro byłoby sto razy trudniej zdobyć władzę, bo nie mógłby się przebić przez telewizję i gazety – uważa ideolog trumpizmu Steve Banon.

W imię Boga

Bolsonaro, którego jak Donalda i Melanię dzieli 25 lat od żony Michelle, naśladuje Trumpa nie tylko w formie, ale i w treści. Oparciem są dla niego konserwatywne protestancki wspólnoty ewangeliczne, 1/3 narodu. – Zapewniam was, że ten rząd będzie bronił konstytucji, demokracji i wolności. To nie jest zwykła obietnica, próżne słowa człowieka, tylko przysięga złożona Bogu – uznał w niedzielę prezydent elekt.

To zapowiedź konserwatywnych reform cywilizacyjnych jak te, które szykuje amerykański Sąd Najwyższy po nominacji Bretta Kavanaugha. Nie będzie liberalizacji aborcji, ze szkół zostanie wycofany program tolerancji wobec gejów, zaś rodzina, jak ustalono z Kościołem katolickim, zostanie zdefiniowana jako związek kobiety i mężczyzny.

Bolsonaro już pięć lat temu pierwszy w kraju organizował przez Facebooka manifestacje przeciw rządzącej lewicowej Partii Pracowników (PT). I trochę jak Trumpa uważano go wtedy za klowna, bo poglądy miał radykalne: mawiał, że „homoseksualizm da się wyleczyć", a lata wojskowej dyktatury (1964–1985) były „okresem chwały".

Dlatego jego błyskawiczna kariera nie byłaby możliwa bez decyzji wielkiego biznesu o wycofaniu wsparcia dla gubernatora stanu Sao Paulo, liberała Geraldo Alckmina i wsparciu Bolsonaro. „Folha de Sao Paulo" ujawniła, że czołowi przedsiębiorcy kraju zapłacili 3,2 mln USD za propagowanie przez WhatsApp fałszywych informacji o oponentach skrajnie prawicowego kandydata. Wszczęto śledztwo, ale komisja wyborcza nie podjęła żadnych decyzji.

Dla przedsiębiorców gra toczy się o wielką stawkę. Trump obniżył podatki dla bogaczy, wydał też wojnę celną Chinom, aby chronić krajowy przemysł. Ale nowy minister skarbu Bolsonaro, wyedukowany na Chicago University Paulo Guedes, chce pójść dalej. Zapowiada program „radykalnej" prywatyzacji, ograniczenia wydatków socjalnych, poluzowania wymogów administracyjnych dla biznesu. Interesy potężnego lobby latyfundystów rolnych, które kontroluje 40 proc. Kongresu, wezmą górę nad ochroną środowiska: Bolsonaro chce zniesienia ochrony rezerwatów Indian w Amazonce.

Szlaban dla Chin

Prezydent chce też przyłączyć się do rozgrywki Trumpa z Chinami. Od objęcia władzy przez Lulę da Silvę 15 lat temu współpraca z Państwem Środka była fundamentem rozwoju gospodarczego. Chińczycy zainwestowali w Brazylii 125 mld USD, przejmując część infrastruktury energetycznej i transportowej, a także kopalnie. Obroty handlowe między oboma krajami osiągnęły w ub.r. 75 mld USD. Bolsonaro zapowiedział jednak radykalne ograniczenie tej współpracy. Wstrzymana ma być sprzedaż m.in. kolei i giganta energetycznego Electrobras w obawie, że położą na tym ręce Chińczycy. Nowy przywódca jest nie tylko zdeterminowanym nacjonalistą, ale chce współdziałać z USA. Dla Amerykanów to może być decydujący czynnik w walce o wpływy w Ameryce Łacińskiej z Pekinem, bo za przykładem Bolsonaro mogą pójść inne kraje regionu jak Argentyna i Chile.

Ale priorytet dla nowego prezydenta jest teraz inny: walka z przestępczością. Bolsonaro ogłosił, że ministrem obrony będzie gen. Augusto Heleno, zwolennik zmiany „zasad użycia broni". W przyszłości zabicie przez siły porządkowe kogokolwiek, kto ma broń, będzie usprawiedliwione. Nowy przywódca chce także na stałe wysłać do patrolowania ulic i kontrolowania faweli żołnierzy. Armia odnosi się do tego z nieufnością. Obawia się, że skończy się na brazylijskiej wersji wojny narkotykowej w Meksyku, gdzie zginęło ćwierć miliona osób, ale bez decydującego efektu. Bolsonaro doszedł tylko do stopnia kapitana, bo był uważany za niezrównoważonego. Teraz wojskowi obawiają się, że doprowadzi do podziałów w siłach zbrojnych na tle politycznym.

Wszystko to może mieć nieprzewidywalne skutki. Bolsonaro zapowiedział, że trzeba „usunąć czerwonych", odnosząc się do swoich oponentów. Czy Brazylijczycy na to pozwolą? 69 proc. deklaruje głębokie przywiązanie do demokracji. Ale to bardzo młody kraj, gdzie opinie zmieniają się szybko.

Elektroniczny system liczenia głosów jest tak sprawny, że już kilka godzin po zamknięciu urn zwycięstwo Jaira Bolsonaro było precyzyjnie oszacowane: 56,1 mln głosów, 55,49 proc. elektoratu. Ale także były kapitan wybrał nowoczesny środek komunikacji, zwracając się do narodu: Facebook.

– Gdyby nie media społecznościowe, Bolsonaro byłoby sto razy trudniej zdobyć władzę, bo nie mógłby się przebić przez telewizję i gazety – uważa ideolog trumpizmu Steve Banon.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Już cała brytyjska armia będzie mogła być brodata. Zyska więcej żołnierzy?
Polityka
Macron dobija porozumienie UE-Mercosur. Co teraz?
Polityka
Eksperci ONZ nie sprawdzą sankcji wobec Korei Północnej. Dziwna decyzja Rosji
Polityka
USA: Nieudane poszukiwania trzeciego kandydata na prezydenta
Polityka
Nie żyje pierwszy Żyd, który był kandydatem na wiceprezydenta USA