Nowy Sejm to nowe wyzwania dla obozu Zjednoczonej Prawicy. Jednym z nich jest pojawianie się 11 posłów Konfederacji, formacji bardziej na prawo od PiS. Sukces tego komitetu okazał się jedną z największych niespodzianek tych wyborów, również dla obozu władzy. Pytanie, co z niego wyniknie i jakie wnioski wyciągną liderzy PiS.
Telewizyjna wpadka z flagą
Pierwsze pytanie, na które musi sobie odpowiedzieć PiS, to dlaczego Konfederacja w ogóle znalazła się w Sejmie. Najpewniej jest to niemal wyłącznie efekt ostatnich dwóch tygodni kampanii i serii wydarzeń poza bezpośrednią kontrolą sztabu. Po wyborach do Parlamentu Europejskiego i przed startem ostatniej fazy kampanii wewnętrzne badania PiS pokazywały raczej demobilizację elektoratu Konfederacji niż gotowość jej wyborców do tłumnego stawienia się przy urnach. Coś musiało doprowadzić do mobilizacji.
1 października, tuż przed pierwszą debatą w TVP, doszło do niewielkiego incydentu, który na Twitterze przeszedł bez większego echa, ale okazał się istotny dla wyborców Konfederacji. Jak relacjonował Krzysztof Bosak, pracownik TVP próbował zabrać polską flagę, którą na swoim stanowisku umieścił Jacek Wilk z Konfederacji. „Doszło do dwóch konfrontacji, w trakcie których musiałem zagrozić użyciem siły. Oto nagranie końcówki. Skandal!" – grzmiał na Twitterze Bosak.
Ten wpis trafił też na portale takie jak wykop.pl z liczną ultrakonserwatywną i wolnościową widownią. Tam raz po raz zaczęły się pojawiać oskarżenia o to, że PiS próbuje cenzurować Konfederację. Uległy one znacznemu wzmocnieniu po tym, jak TVP nie pokazała korzystnego dla Konfederacji wyniku jednego z sondaży. Skończyło się to procesem w trybie wyborczym, który telewizja przegrała. To wszystko sprawiło, że w konserwatywnej i wolnościowej bańce w mediach społecznościowych i na portalach zaczęła rosnąć mobilizacja. Zwłaszcza wśród młodych ludzi. – Odebrano to jako cenzurę. Dlatego zagłosowali – twierdzi nasz rozmówca z PiS.
Inaczej niż w kampanii europejskiej Konfederacja nie eksponowała postulatów międzynarodowych związanych np. z ustawą 447. Postawiła na zupełnie inną strategię, w której członkowie ugrupowania przedstawiali się jako prawica stawiająca na wolnościowe postulaty i program gospodarczy. Nie bez znaczenia była też bardzo dobra postawa Krzysztofa Bosaka w ostatniej debacie telewizyjnej, który – podobnie jak inni politycy – konsekwentnie budował opowieść o tym, że Konfederacja w zasadniczy sposób różni się od czterech pozostałych komitetów wyborczych. To wszystko dało dobry efekt. Nawet historia dotycząca Janusza Korwin-Mikkego i jego postulatów sojuszu z Rosją tego nie zmieniła. Być może dla głosujących „wbrew cenzurze" ludzi nie miało to znaczenia. Albo informacja na ten temat nie trafiła do wystarczającej liczby odbiorców. – Gdyby (politycy Konfederacji – red.) byli szerzej obecni (w mediach – red.), to pewno ich wynik byłby po prostu gorszy – podsumował po wyborach Antoni Macierewicz w Radiu WNET.