Rewolucjonista Jarosław Kaczyński

Prezes PiS wierzy w demokrację, ale w rzeczywistości jest to rodzaj demokracji sterowanej. Jego filozofia polityczna zbudowana jest wokół myśli Piłsudskiego, Ehrlicha, Schmitta i Rousseau.

Aktualizacja: 29.09.2019 12:08 Publikacja: 29.09.2019 00:01

Duch myśli Marszałka obecny jest w polityce Jarosława Kaczyńskiego. Na zdjęciu prezes PiS przemawia

Duch myśli Marszałka obecny jest w polityce Jarosława Kaczyńskiego. Na zdjęciu prezes PiS przemawia podczas obchodów Święta Niepodległości 11 listopada 2017 r. w Krakowie

Foto: AFP

Jarosław Kaczyński ma własne filozofię prawa i filozofię polityczną. Jest ideologiem. Niektórzy twierdzą, że tylko populistą, a Arystoteles nazwałby go demagogiem. Jego ideologia nie jest demokratyczną filozofią polityczną i filozofią prawa w rozumieniu zachodnich liberalnych demokracji. To ideologia zorientowana tylko na Polskę, narodowa, konserwatywna, quasi-autorytarna i populistyczna. To ideologia pragmatyczna. Opiera się na doświadczeniach, mądrości, myślach życiowych, diagnozach, założeniach, hipotezach i rozwiązaniach samego Kaczyńskiego. Ma jednak też swoich mistrzów.

Od Piłsudskiego do Ehrlicha

Filozofia polityczna i filozofia prawa Jarosława Kaczyńskiego opiera się na dwóch wpływach: marszałka Józefa Piłsudskiego i jego ideologii sanacji (wystarczy sięgnąć do wywiadów z Kaczyńskim, by widzieć fascynację Piłsudskim) oraz Stanisława Ehrlicha, marksistowskiego wykładowcy, profesora teorii prawa z Uniwersytetu Warszawskiego, akademickiego mistrza Kaczyńskiego i członka partii komunistycznej.

Na początku trzeba powiedzieć, że diagnoza prezesa PiS na temat polskiej sytuacji politycznej, społecznej i gospodarczej jest zarówno wyjątkowo jasna, jak i skrajnie negatywna. Jego idee można podsumować w następujący sposób: polska polityka jest zdemoralizowana. Politycy, urzędnicy oraz elity są skorumpowane (w tym moralnie) i służą własnym lub zagranicznym interesom. Sędziowie są moralnie zepsuci. Społeczeństwo jest spolaryzowane ekonomicznie, a wielu jego członków wykluczonych. Międzynarodowe korporacje wyciskają polską gospodarkę i społeczeństwo. Oznacza to, że Polska potrzebuje spektakularnych reform, aby być silna, suwerenna, sprawiedliwa i bogata. To jest diagnoza i rozwiązanie Kaczyńskiego.

W wywiadzie rzeczce pt. „O dwóch takich... Alfabet Braci Kaczyńskich", przeprowadzonym w 2006 r. przez Michała Karnowskiego i Piotra Zarembę z Lechem i Jarosławem Kaczyńskimi, prezes PiS zadeklarował wprost: „Naszym celem jest rozbicie układu sterującego życiem politycznym, gospodarczym, w jakimś sensie społecznym". Dla Kaczyńskiego układ ten obejmuje powiązania między polityką, biznesem, tajnymi służbami oraz specjalnymi i uprzywilejowanymi grupami, często o komunistycznym pochodzeniu lub liberalnej ideologii.

Polityka ponad prawem

Myśl Ehrlicha można odnaleźć u Kaczyńskiego, choćby w wizji interpretacji prawa. Interpretując prawo, należy brać przede wszystkim pod uwagę nie jego literę, ale stosunki społeczne, ekonomiczne i polityczne, które stanowią otoczenie pisanego prawa i literalnej wykładni prawa. Nie można być zbytnim formalistą, gdyż to cel prawa i polityki jest ważniejszy. Dla Ehrlicha polityka jest ponad prawem. Decyduje „ośrodek dyspozycji politycznej", to najważniejszy organ w państwie. Prawo to tylko narzędzie polityki. Jest to bardzo marksistowska, wręcz leninowska, wizja prawa. Prawo nie jest żadną ramą, ma być tylko środkiem, narzędziem, czymś elastycznym dla rządzących, którzy muszą realizować swoją politykę i cel, by zmieniać stosunki społeczne.

W swoim drugim, postmarksistowskim, liberalnym okresie twórczości Ehrlich apelował o pluralizm w demokracji. Pluralizm ten oznacza, że żadna siła nie dominuje w życiu politycznym, ekonomicznym, społecznym, kulturalnym, ale jest pewien balans, równowaga sił. To z tej idei może pochodzić myśl Kaczyńskiego, że przecież po 2015 r. jest większy pluralizm medialny, gdyż np. TVP równoważy przekaz TVN. To z tej idei wypływa przekonanie, że przejęty Trybunał Konstytucyjny, na nowo skonstruowany Sąd Najwyższy są bardziej pluralistyczne, gdyż do skostniałych instytucji wprowadzono nowych ludzi, myślących inaczej.

Trzeba jednak przyznać, że Kaczyński bierze z nauk Ehrlicha, co chce i jak chce, jakby ich dobrze nie znał. Oczywiście zna je doskonale, jako że był studentem Ehrlicha na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego oraz uczestnikiem jego seminarium doktorskiego. Prezes PiS jest dziś jednak nie teoretykiem prawa i akademikiem, ale nade wszystko politykiem, który bierze z danej teorii, co mu pasuje do jego wizji świata i ideologicznej układanki.

Dobra zamiana, czyli sanacja

Polska potrzebuje sanacji – moralnego uzdrowienia polityki i życia politycznego. Tę ideę Kaczyński przejmuje od ojca założyciela polskiej niepodległości, marszałka Józefa Piłsudskiego, którego podziwia. Widać to choćby w wywiadzie pt. „Nie porównuję się do Piłsudskiego" udzielonym tygodnikowi „Do Rzeczy" w 2015 r. Marszałek dokonał zamachu majowego w 1926 r. i zmienił ustrój na sanacyjny, quasi-autorytarny z ograniczoną rolą parlamentu i opozycji. Kaczyński przez lata przywoływał ideę rewolucji moralnej, którą chciał zadekretować po 2005 r. Wówczas się nie udało. Po 2015 r. realizuje zaś wizję tzw. dobrej zmiany. Idea zmiany czy sanacji jest zresztą chłonna społecznie. Któż nie chce żyć w kraju rządzonym przez moralnych polityków, bez korupcji i nepotyzmu, w którym jakość życia obywateli jest wyższa?

W maju 2005 r. Kaczyński na lokalnym spotkaniu swojej partii w Lublinie oświadczył, że w III RP istniał „system postkomunistyczny", jednak „Czwarta Rzeczpospolita", nowy ustrój, będzie odnosić się do „najlepszych tradycji, tego, co było wielkie, piękne i godne w dziejach Polski, a nie tradycji peerelowskiej". W tym swoim neosanacyjnym wystąpieniu dodał, że: „Potrzebna jest głęboka reforma zarówno władzy ustawodawczej – bo  wszyscy wiemy, że działa źle – jak i władzy sądowniczej i władzy wykonawczej". Ponadto złożył następujące oświadczenie: „Potrzebujemy państwa, w którym władza wykonawcza będzie silna i sprawna, które będzie miało swojego gospodarza, gdzie będzie człowiek odpowiedzialny za  całość. (...) [Potrzebujemy] wielkiego oczyszczenia, pokazania do końca tego wszystkiego, co jeszcze nie zostało pokazane, bo postkomunizm twardo broni swoich tajemnic. (...) IV RP dla  uczciwych obywateli, to musi być państwo jawności, zarówno wstecz, jak i w tym wszystkim, co odnosi się do spraw bieżących. Wyjęte spod tej zasady mogą być tylko specjalne dziedziny i tylko na  zasadzie nadzwyczajnej. (...) To musi być państwo zdolne do prowadzenia polityki gospodarczej, która będzie nastawiona na jeden wielki cel, rozwój dla pracy, dla perspektyw zwykłych Polaków. (...) To państwo musi zdecydowanie odrzucić koncepcję, która jest dzisiaj forsowana – koncentrować wysiłek tam, gdzie i tak jest najlepiej, i zmniejszać tam, gdzie jest źle. To państwo musi być państwem wszystkich Polaków, całego narodu. (...) Gdy IV RP będzie w stanie prowadzić taką politykę, będziemy mogli powiedzieć, że mamy państwo, jakie nam potrzebne, państwo narodowej solidarności".

Jest to wizja państwa sprawiedliwego, a zatem społeczeństwa nie tylko dla bogatych i elit, ale dla każdego, także tych z mniejszych ośrodków czy biedniejszych rodzin. To wizja mocna – niczym mowy wygłaszane w Sulejówku w latach 20. ubiegłego wieku – a wszak lekceważona przez obecne elity liberalne, które zachowują się tak, jakby wciąż nie rozumiały, dlaczego przegrały w 2015 r.

Partia miast i wsi

W wizji Kaczyńskiego Polska jest suwerenna, dumna i silna, zjednoczona wokół partii rządzącej, która broni interesu narodowego. To wizja wielkiego i konserwatywnego narodu, jednego z największych w Europie, lidera Europy Środkowej i Wschodniej, wywierającego wpływ od Morza Bałtyckiego po Morze Adriatyckie i Morze Czarne. W tej wizji „totalna opozycja" wydaje się niepoważna lub niewiarygodna i nie jest konieczna w ogóle.

Jest u Kaczyńskiego trochę nacjonalizmu („Polska!"), trochę socjalizmu („biedni!", „równo!") i trochę konserwatyzmu („oczyszczenie!", „tradycja!"). Jest „nie" dla liberalizmu („elity i bogaci!", „geje!"), w tym ekonomicznego, politycznego i moralnego. Jest rewolucjonizm (tj. obalenie liberalnej demokracji) i kontrrewolucjonizm (tj. obrona tradycyjnej wiary przed atakiem LGBT i islamu). Jest demokratyzm („tak" dla większości, głosu ludu). Jest i antydemokratyzm („nie" dla liberałów, mniejszości, liberalnego i mocnego parlamentu, a czas na „gospodarza, gdzie będzie człowiek odpowiedzialny za  całość"). Jest tu myśl robotnicza i niepodległościowa (Polska Partia Socjalistyczna – Frakcja Rewolucyjna za młodszego Piłsudskiego jako wzór dbający o poprawę losu klas niższych, robotniczych, ale i walczący o niepodległość Polski). Jest też myśl chłopska (PiS jako „partia polskiej wsi" w 2019 r.).

Kaczyński niesie uniwersalne przesłanie, że PiS to partia wszystkich Polaków. Miast i wsi. Opór elit, w tym akademików czy dziennikarzy, w tej wizji oznacza obronę swoich interesów, statusów ekonomicznych i politycznych oraz lęk przed reformami. Notabene, jest to na wskroś myślenie o swoich przeciwnikach w kategoriach marksistowskich, gdzie byt ekonomiczny determinuje jednostkę, a człowiek nie ma wolnej woli i nie wierzy w idee wyższe, w tym inne idee polityczne.

Inspiracja Schmittem i Rousseau

Praktyka polityczna Kaczyńskiego, retoryka i wszystkie jego działania, wprost nawiązują do myśli niemieckiego filozofa, teoretyka prawa, współtwórcy teologii politycznej Carla Schmitta. Można to streścić w następującym stwierdzeniu: mamy legitymację, więc możemy rządzić. Ludzie wybrali nas, a nie naszych skorumpowanych i niemoralnych wrogów, więc cieszymy się prawomocnością i decydujemy poprzez prawo, działania i fakty.

Jednak polityczna teoria prezesa PiS pochodzi również od Jeana-Jacquesa Rousseau. Widać to choćby w argumentach przywoływanych na obronę ataków na sądy. Parlament nawiązuje do woli ludzi, a to ludzie decydują, a nie sędziowie. Parlament jest odpowiedzialny przed ludźmi; sędziowie nie są.

Ponadto Kaczyński jest „nacjonalistą kulturowym" (a nie „kosmopolitycznym humanistą"), z eklektyczną ideologią obejmującą Piłsudskiego, Ehrlicha, Schmitta i Rousseau. Wierzy w demokrację, ale w rzeczywistości jest to rodzaj demokracji sterowanej (z konsolidującą mocą i wielką, jednoczącą i decyzyjną rolą partii rządzącej). Wpływy czy kategorie Schmitta (np. suwerenność, podział przyjaciel-wróg, tyrania wartości liberalnych) są bardzo widoczne w ideologii Kaczyńskiego, ale opiera się ona również na innych czynnikach i inspiracjach.

Ideologia, która zmienia zasady gry

Mocny atak Kaczyńskiego w połowie 2017 r. na „moralne zepsucie" i „nieefektywność" sądownictwa i sędziów oraz jego krytyka formalizmu w sądownictwie wydają się być bliskie postmodernistycznym krytykom prawa. Jest to jednak tylko pozornie bliskość, a faktycznie przypadek. W rzeczywistości postmodernistyczna krytyka prawa nie ma znaczenia dla dyskursu Kaczyńskiego. Prezes PiS naprawdę jest rewolucjonistą. Istnieje jednak paradoks. Tak jak modernista uważa, że zna obiektywną prawdę, ale chce ją jednak wyegzekwować w sposób rewolucyjny.

Pewien międzynarodowy obserwator, wysokiej rangi prawnik, który chciałby pozostać anonimowy, powiedział mi, że Kaczyński jest bardziej niebezpieczny niż Orbán: „Orbán jest cynicznym pragmatykiem, który rozmawia z Brukselą, podczas gdy Kaczyński może być postrzegany jako wściekły ideolog, który nie rozmawia z nikim". Problem polega na tym, że może to być prawda.

Innym problemem jest to, że trudno przewidzieć, co wydarzy się w polskiej polityce i społeczeństwie w ciągu najbliższych kilku lat. Wszystko jest możliwe. Gra jest otwarta, ale niesamowicie nieprzewidywalna. Uważam tylko, że w wyniku ideologii Kaczyńskiego, partia rządząca poprzez różne działania i akty prawne dotyczące faktycznie ustroju państwa, od sądownictwa po administrację i media publiczne, złamała zasady gry (tj. system konstytucyjny). Jakie będą nowe zasady, nikt nie wie. Heino Nyyssönen, uznany fiński politolog, postawił tezę, że Polska i Węgry obecnie poszukują prestiżu i dumy narodowej. Wydaje się, że Kaczyński skutecznie tę polską dumę wciąż podnosi w swej ideologii i praktyce politycznej.

Autor jest doktorem nauk prawnych, teoretykiem i filozofem prawa, publicystą portalu konserwatyzm.pl. Mieszka w Finlandii

Jarosław Kaczyński ma własne filozofię prawa i filozofię polityczną. Jest ideologiem. Niektórzy twierdzą, że tylko populistą, a Arystoteles nazwałby go demagogiem. Jego ideologia nie jest demokratyczną filozofią polityczną i filozofią prawa w rozumieniu zachodnich liberalnych demokracji. To ideologia zorientowana tylko na Polskę, narodowa, konserwatywna, quasi-autorytarna i populistyczna. To ideologia pragmatyczna. Opiera się na doświadczeniach, mądrości, myślach życiowych, diagnozach, założeniach, hipotezach i rozwiązaniach samego Kaczyńskiego. Ma jednak też swoich mistrzów.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Inwazja chwastów Stalina
Plus Minus
Piotr Zaremba: Reedukowanie Polaków czas zacząć
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Putin skończy źle. Nie mam wątpliwości
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Elon Musk na Wielkanoc
Plus Minus
Kobiety i walec historii