Narzekania na kondycję polskiej lewicy są ostatnio równie częste, jak na sytuację opozycji w ogóle. Ale w ostatnim sondażu partyjnym dla „Rz" dwie lewicowe, chociaż bardzo różne, partie zdobywają mandaty w Sejmie. To SLD z wynikiem 6 proc. i Partia Razem, która od poprzedniego badania zyskała 3,2 pkt i może liczyć na 5 proc. poparcie. Są co najmniej trzy powody, dla których Razem zyskuje.
Po pierwsze, to premia za pracę i polityczny refleks. Najlepiej pokazują to ostatnie dni. Razem bardzo szybko wykorzystała temat kontrowersyjnej kampanii billboardowej dotyczącej reformy sądownictwa i jako pierwsza partia – jeszcze w czwartek – złożyła wniosek do Najwyższej Izby Kontroli o sprawdzenie działalności Polskiej Fundacji Narodowej. Przesłanie Razem było jednoznaczne: kampania to skandal, a działanie PFN powinno być natychmiast zbadane przed odpowiednie instytucje.
Razem sprawnie wykorzystuje też komunikację w internecie, a koszt kampanii PFN przeliczono w internetowym memie na tony ośmiorniczek – symbol arogancji poprzedniej ekipy.
Działacze Razem systematycznie pracują w terenie, zwłaszcza przy zbieraniu podpisów pod obywatelskim projektem dotyczącym liberalizacji aborcji. To wprawdzie inicjatywa koalicji „Ratujmy Kobiety", ale Razem dość skutecznie przy tej okazji pokazuje swoją siłę i zaangażowanie. Partia miała też pomysł, jak zaprezentować się wizerunkowo w trakcie protestów przeciwko reformie sądów.
Po drugie, ugrupowanie Adriana Zandberga zyskuje dzięki spójnemu programowi i poglądom. Zarówno w sprawach gospodarczych, jak i światopoglądowych politycy tej partii nie muszą obawiać się pytań o wiarygodność (jak w przypadku PO) czy koniunkturalizm. Na tle innych ugrupowań opozycyjnych Zandberg i jego koledzy oraz koleżanki prezentują się jako polityczny monolit mimo wewnętrznych różnic zdań i dyskusji w samej partii.