Ukraina zerwie umowę „o przyjaźni, współpracy i partnerstwie" z Rosją

Po czterech latach wojny w Donbasie i aneksji Krymu Ukraina zerwie umowę „o przyjaźni, współpracy i partnerstwie" z Rosją.

Publikacja: 29.08.2018 18:45

Ukraina zerwie umowę „o przyjaźni, współpracy i partnerstwie" z Rosją

Foto: AFP

Podpisanie tej umowy w maju 1997 roku w Moskwie bez wątpienia było sukcesem ówczesnego prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy. Wtedy zmęczony po przegranej pierwszej wojnie w Czeczenii rosyjski przywódca Borys Jelcyn własnoręcznie gwarantował „nietykalność granic" i „integralność terytorialną" młodego państwa ukraińskiego. Ukraiński i rosyjski przywódcy zobowiązali się do „pokojowego rozwiązywania wszelkich sporów" oraz „niestosowania siły". Zagwarantowali sobie nawzajem prawo do „wolnego decydowania o swoim losie". Obiecali, że żadna ze stron „nie będzie wywierała presji gospodarczej" i „nie będzie ingerowała w wewnętrzne sprawy". Podpisując porozumienie, prezydenci potwierdzili, że od tamtej pory współpraca ukraińsko-rosyjska będzie się opierała na normach prawa międzynarodowego.

Porozumienie to w Kijowie zostało odebrane jako kapitulacja Moskwy. Wydawało się, że Ukraina ma twarde gwarancje „nietykalności granic" i że Rosja już nigdy nie będzie miała pretensji terytorialnych. Integralność terytorialną kraju miało też gwarantować memorandum budapeszteńskie, podpisane w 1994 roku przez Stany Zjednoczone, Rosję i Wielką Brytanię po tym, jak Kijów zrezygnował z pozostałej po ZSRR broni nuklearnej.

Nikt wtedy nie mógł pomyśleć, że 20 lat później Ukraina zostanie rozdarta przez wschodniego sąsiada i będzie walczyła o przetrwanie na mapie świata.

Po aneksji Krymu porozumienie „o przyjaźni, współpracy i partnerstwie" straciło wszelki sens. Od czterech lat Ukraina nie panuje nad częścią Donbasu (mieszka tam prawie 4 mln ludzi), nie kontroluje kilkusetkilometrowego odcinka swojej granicy z Rosją.

Podpisane przez Jelcyna postulaty wyrzucił na śmietnik historii Władimir Putin, który stwierdził, że upadek ZSRR „był największą geopolityczną katastrofą wieku".

Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko od czterech lat jest krytykowany za to, że nie zerwał tego porozumienia. Zwłaszcza że w świetle niego Ukraina wciąż jest „partnerem strategicznym Rosji". W poniedziałek Poroszenko oświadczył, że oczekuje od MSZ dokumentacji dotyczącej rozwiązania podpisanej przez Kuczmę umowy. Następnie szef ukraińskiej dyplomacji poinformował, że Moskwa do końca września dostanie oficjalne zawiadomienie w tej sprawie. W przeciwnym wypadku umowa zostanie automatycznie przedłużona na kolejne dziesięć lat po upływie terminu, który kończy się na początku października.

– Ukraina już dawno powinna była rozwiązać tę umowę. Agresor nie może być jednocześnie przyjacielem i partnerem strategicznym. To hipokryzja. Miało to zostać zrobione po pomarańczowej rewolucji, ale wtedy część ukraińskich elit politycznych myślała, że umowa ta rzeczywiście gwarantuje nam „integralność terytorialną" – mówi „Rzeczpospolitej" Ołeksandr Palij, znany kijowski politolog. – To raczej jest krok symboliczny i nie będzie miał jakichś praktycznych konsekwencji – uważa.

Rosyjski prokremlowski dziennik Izwiestia twierdzi, że rozwiązanie zawartego w 1997 roku porozumienia uderzy w pracujących w Rosji Ukraińców. Z danych rosyjskiego MSW wynika, że na terenie Rosji legalnie pracuje prawie milion obywateli Ukrainy.

– Rosja nie wyrzuci tych ludzi, ponieważ dużo by na tym straciła – mówi „Rzeczpospolite" Aleksiej Muchin, rosyjski analityk blisko związany z Kremlem. – Relacje z Ukrainą mogą jeszcze ulec poprawie, wszystko zależy od tego, kto będzie rządził w Kijowie – dodaje.

Podpisanie tej umowy w maju 1997 roku w Moskwie bez wątpienia było sukcesem ówczesnego prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy. Wtedy zmęczony po przegranej pierwszej wojnie w Czeczenii rosyjski przywódca Borys Jelcyn własnoręcznie gwarantował „nietykalność granic" i „integralność terytorialną" młodego państwa ukraińskiego. Ukraiński i rosyjski przywódcy zobowiązali się do „pokojowego rozwiązywania wszelkich sporów" oraz „niestosowania siły". Zagwarantowali sobie nawzajem prawo do „wolnego decydowania o swoim losie". Obiecali, że żadna ze stron „nie będzie wywierała presji gospodarczej" i „nie będzie ingerowała w wewnętrzne sprawy". Podpisując porozumienie, prezydenci potwierdzili, że od tamtej pory współpraca ukraińsko-rosyjska będzie się opierała na normach prawa międzynarodowego.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Macron dobija porozumienie UE-Mercosur. Co teraz?
Polityka
Eksperci ONZ nie sprawdzą sankcji wobec Korei Północnej. Dziwna decyzja Rosji
Polityka
USA: Nieudane poszukiwania trzeciego kandydata na prezydenta
Polityka
Nie żyje pierwszy Żyd, który był kandydatem na wiceprezydenta USA
Polityka
Nowy sondaż z USA: Joe Biden wygrywa z Donaldem Trumpem. Jest jedno "ale"