– My nie chcemy waszych pieniędzy. Chcemy je dla was odzyskać – mówił podczas kampanii wyborczej w 2015 roku Paweł Kukiz. Wytykał innym ugrupowaniom miliony z budżetu i wyjaśniał, że celowo nie rejestruje swojego ruchu jako partii, by nie dostawać pogardzanej przez siebie subwencji. Najwyraźniej zmienił jednak zdanie. W ubiegłym tygodniu podpisał porozumienie z ludowcami i ma być „jedynką" na liście PSL w Opolu. A z naszych informacji wynika, że będzie mieć też wpływ na podział pieniędzy z budżetu, które po wyborach dostanie PSL.
Zaskakujący wpis
Świadczy o tym odpowiedź, jakiej udzielił na wpis jednej z internautek na Facebooku. „Jest umowa cywilno-prawna dotycząca subwencji i naszego w niej udziału" – napisał.
O istnieniu takiej umowy nie było mowy w komunikatach dotyczących porozumienia programowego. A wręcz wynikało z nich, że liderzy obu ugrupowań w ogóle nie rozmawiali o pieniądzach.
„Chwilę jestem już w polityce, a jeszcze dłużej się jej kulisom przyglądam. I muszę przyznać, że rzadko trafia się na faceta, z którym godziny spędza się na rozmowie o programie, a nie listach czy subwencji" – pisał na Twitterze prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
Czy rzeczywiście została podpisana „umowa cywilno-prawna"? Prawdopodobnie nie, bo byłaby bezprawna. Z ustawy o partiach politycznych wprost wynika, że proporcje podziału subwencji można zawrzeć wyłącznie w umowie koalicyjnej, a Kukiz'15 i PSL takiej nie podpisało.