6 września odbędzie się pierwsze od 12 lat ogólnopolskie referendum. Jedno z pytań dotyczy jednomandatowych okręgów wyborczych.
Ruch Obywatelski na rzecz JOW rozwiesił w Polsce kilkaset billboardów, organizuje spotkania, rozsyła materiały i agituje w internecie. Jeden z działaczy ruchu, Patryk Hałaczkiewicz, mówi, że to jeszcze nie apogeum kampanii. – Planujemy spoty internetowe, a także telewizyjne i radiowe w czasie antenowym dla komitetów referendalnych. 30 sierpnia zorganizujemy wielki marsz JOW na Warszawę – informuje.
Usłyszani chcieliby zostać także zwolennicy innego systemu wyborczego – pojedynczego głosu przechodniego (w skrócie STV, od ang. Single Transferable Vote). Co to STV? Stosuje się go w m.in. wyborach do parlamentu w Irlandii, na Malcie i w Australii. Podobnie jak w ordynacji proporcjonalnej stosowanej w Polsce, okręgi nie są jedno-, ale wielomandatowe. Główna różnica polega na tym, że wyborca może wskazać na karcie do głosowania kilku kandydatów.
Może wziąć pod uwagę wszystkich, może też niektórych pominąć. Przypisuje im się kolejne liczby, np. od 1 do 5, w zależności od swoich preferencji. Przy ustalaniu wyników bierze się w pierwszej kolejności tych, którzy otrzymali najwięcej „jedynek" na kartach do głosowania.
Gdy część mandatów zostaje nieobsadzona, bierze się pod uwagę kandydatów, którzy dostali od wyborców kolejne liczby.
System ma w nazwie „głos przechodni", bo dochodzi w nim do transferu głosów. Przykładowo, jeśli osoba, przy której nazwisku postawiliśmy jedynkę, nie uzyska wystarczającego poparcia, oddany na nią głos przechodzi na kolejnych kandydatów z naszej listy. Wyborca może więc np. zagłosować na kandydata z małej partii bez obawy, że jego głos się zmarnuje, bo w drugiej kolejności wskazuje dużego gracza.
Rafał Górski, prezes łódzkiego Instytutu Spraw Obywatelskich, mówi, że STV pozwala lepiej oddać preferencje wyborców. – Przykładowo, jeśli ktoś popiera demokrację bezpośrednią, jest przeciwnikiem liberalizmu gospodarczego, zwolennikiem ochrony przyrody i związków zawodowych, w obecnym systemie może nie znaleźć swojego kandydata. W STV natomiast mógłby wskazać osoby realizujące to, co dla niego ważne – zaznacza.