Państwo stanęło na wysokości zadania w starciu z pandemią?
Państwo już całkowicie pogubiło się w tej walce. Zakażeń będzie coraz więcej. Nie nauczyliśmy się skutecznie gasić ognisk. Z każdego ogniska zostaje grupa osób, które nie zostały zidentyfikowane, i one idą w świat i rozsiewają nadal. Zakażony, jego kontakty i kontakty kontaktów – jak się te grupy rozpozna, to ma się zidentyfikowane prawie sto procent osób, które mogłyby się zarazić. Na tej grupie trzeba wprowadzić testowanie, a potem odpowiednie działania medyczne, jeśli są potrzebne. A tego się nie robi, tylko obserwujemy z Ministerstwa Zdrowia szycie do tyłu, różne interpretacje tego, co się aktualnie dzieje: „już wygaszamy", "już zdrowiejemy", "już tylko w kopalniach", "już tylko w stolarniach". To jest śmieszne.
Można było zapobiec powrotowi wzrostu zakażeń?
Oczywiście, że tak. Nie w stu procentach, ale można było. Nie opanowaliśmy technologii identyfikowania wszystkich osób zakażonych lub potencjalnie zakażonych, no i mamy rezultat. Sięgamy często do opinii epidemiologów – słusznie, tam jest źródło podstawowej wiedzy, ale potem przychodzi czas na organizatorów ochrony zdrowia. I tutaj mamy najsłabsze ogniwo, bo w zakresie organizacji tego, co należy robić, nie udaje się tego wykonać, są tylko apele do społeczeństwa. Skuteczne ograniczenie epidemii było dzięki społeczeństwu. Teraz niechże państwo w końcu wykaże swoją moc i niech zorganizuje system tak, żebyśmy mogli normalnie funkcjonować, żeby te ogniska występowały sporadycznie. A my usłyszeliśmy, że epidemia już zanika, że wirus już się poddał i leży plackiem. No nie, to niepoważne wypowiedzi znaczących polityków.
Te słowa premiera Mateusza Morawieckiego i ministra Łukasza Szumowskiego to były wypowiedzi nieodpowiedzialne?