Jak na początek wyniki sondaży są całkiem dobre: dają nowemu ugrupowaniu, które cały swój program sprowadza do wyprowadzenia kraju z Unii, 7 proc. poparcia. To tyle, co założonej przed 16 laty Forza Italia Silvia Berlusconiego.
Ale potencjał partii Paragone, gwiazdora telewizyjnego i senatora, wydaje się o wiele większy. Zdaniem instytutu Techne 42 proc. Włochów opowiada się za wyjściem kraju z Unii (44 proc. jest przeciwnego zdania). To dramatyczny spadek w stosunku do stanu opinii publicznej sprzed ledwie dwóch lat, kiedy za integracją opowiadało się 65 proc. respondentów, a tylko 26 proc. było jej przeciwnych.
– Włochów bardzo zabolało, gdy okazało się, że Unia nie przyszła im z pomocą w pierwszych miesiącach pandemii. Ale jeszcze ważniejszym powodem odwrotu od Unii jest stagnacja gospodarcza ostatnich dwóch dekad, a więc od powołania euro – mówi „Rz" Matteo Villa z mediolańskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych ISPI.
20 lipca, na cztery dni przed założeniem nowej partii, Paragone spotkał się z Farage'em. Jest całkiem prawdopodobne, że usłyszał od niego radę, jak wymusić wyjście z Unii: nie poprzez próbę przejęcia władzy, ale raczej wymuszania na większych siłach politycznych radykalizacji swojego programu pod groźbą odpływu elektoratu. W Wielkiej Brytanii to zadziałało: dziś Partia Konserwatywna została przekształcona w zwartą drużynę zwolenników brexitu. We Włoszech może stać się podobnie, bo na prawicy już trwa wyścig o to, kto mocniej uderza w Brukselę.
Premier Giuseppe Conte myślał, że wraca we wtorek z unijnego szczytu jako triumfator. Włochy dostaną najwięcej (28 proc.) z wartego 750 mld euro grantów i kredytów Funduszu Odbudowy. – Te pieniądze odmienią nasz kraj – ogłosił.