Ogrodzenie Sejmu miało być wykonane z antyrefleksyjnego szkła i mieć 225 cm wysokości. Koncepcja przewidywała, że bramy i furtki zostaną zbudowane z ażurowej stali. To najważniejsze dane parkanu, który chciała zbudować Kancelaria Sejmu.
W kwietniu wydawało się, że realizacja tej koncepcji nastąpi wkrótce. Kancelaria rozpisała wtedy konkurs na dokładny projekt. Dziś już wiadomo, że takie ogrodzenie nie powstanie. Prezydium Sejmu, czyli marszałek i jego zastępcy, nie zaakceptowało projektu. Oznacza to, że znów rozpocznie się dyskusja na temat płotu, która toczy się od 2006 r.
Wtedy parkan chciał postawić marszałek Ludwik Dorn z PiS. W budżecie kancelarii zarezerwowano na ten cel 2,6 mln zł. Powód? Z audytu służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo wynikało, że brak płotu sprzyja potencjalnym zamachom terrorystycznym.
– Najprostszym zabezpieczeniem jest postawienie porządnego płotu z solidnymi bramami, które przynajmniej ten pierwszy impet pozwolą nam wyhamować. To znaczy pozwolą nie dopuścić do tego, że wjedzie tu jakaś ciężarówka wypełniona materiałem wybuchowym – mówił w 2006 r. posłom z sejmowej Komisji Regulaminowej ówczesny komendant straży marszałkowskiej Mieczysław Kuras.
Czytaj także:
Z pomysłu wycofał się jednak następca Dorna Bronisław Komorowski. Obawiał się, że ogrodzenie będzie źle odbierane przez wyborców. Kwestia płotu wracała jednak w kolejnych audytach służb: w 2010 i 2013 r. Ostatni powstał już po schwytaniu Brunona K., chemika z Krakowa, który szykował zamach na Sejm.