W sobotę SLD ma podjąć decyzję o formule startu w jesiennych wyborach parlamentarnych. Choć do decydującego posiedzenia Rady Krajowej został już tylko dzień, w partii wciąż rozpatruje się kilka opcji.
Działacze terenowi i lokalni baronowie skłaniają się ku wystawieniu list koalicyjnych, których patronem miałoby być OPZZ. To pod egidą związku od kilku tygodni przedstawiciele kilkunastu lewicowych formacji z SLD i Twoim Ruchem na czele rozmawiają o zjednoczeniu. Po dwóch tygodniach negocjacji ogłoszono sukces – wypracowanie podstawy programowej.
Teraz zwolennicy wspólnego startu chcą przeforsować utworzenie koalicyjnego komitetu wyborczego. Największymi orędownikami takiego scenariusza w Sojuszu są sekretarz generalny partii Krzysztof Gawkowski i wiceszefowa SLD Paulina Piechna-Więckiewicz. Problemem może się jednak okazać próg wyborczy, który w przypadku koalicji partii wynosi nie 5, lecz 8 proc.
– Ofensywa to dla mnie porzucenie myślenia o 5 czy 8 proc. Walczymy o 10 czy 15 proc. Inaczej nikt nam nie uwierzy – podkreśla Gawkowski w rozmowie z „Rzeczpospolitą".
Do utworzenia koalicji dążą także politycy Twojego Ruchu. Powód? To dla nich jedyna szansa na jakikolwiek wyborczy sukces. I Barbara Nowacka, i Janusz Palikot przyznają, że stworzenie samodzielnych list Twojego Ruchu jest w obecnej sytuacji właściwie nierealne.
Mimo to w partii Leszka Millera jest wielu przeciwników koalicyjnego startu. Ten pomysł nie podoba się zwłaszcza obecnym posłom. – Musimy być realistyczni. Sondaże nie dają nam żadnych szans na 8-proc. wynik – mówi nam jeden z nich. – Kalkulacja jest prosta. 6 plus 0 plus 0 dalej daje 6 – dodaje inny, kpiąc z niskiego poparcia dla potencjalnych koalicjantów.
Do samodzielnego startu przekonują także wyborcy, z którymi posłowie SLD spotykają się podczas trwającego właśnie objazdu nadmorskich miejscowości. – Przekonują nas, że na koalicyjnych listach nie będą w stanie nas odnaleźć. A wbrew pozorom trochę wiernych wyborców jeszcze mamy – przekonuje nas jeden z posłów SLD.