Mołdawia. Zwycięstwo proeuropejskich populistów

Partia wspierana przez prezydent Maię Sandu zdobyła większość w niedzielnych wyborach, zapowiadając kres dominacji sił prorosyjskich i rozprawę z oligarchami okradającymi budżet.

Aktualizacja: 12.07.2021 22:30 Publikacja: 12.07.2021 17:54

Prezydent Maia Sandu przed jedną z komisji wyborczych

Prezydent Maia Sandu przed jedną z komisji wyborczych

Foto: AFP

– Mam nadzieję, że będzie to oznaczało koniec królestwa złodziei w Mołdawii – powiedziała prezydent, gdy ogłoszono wstępne wyniki. Wszyscy eksperci są zgodni, że niedzielne wybory były przełomowe w najnowszej historii kraju.

Partia, której była przywódcą, nim objęła urząd prezydencki – Akcji i Solidarności – zdobyła ponad połowę głosów i ponad połowę mandatów w 101-osobowym parlamencie. Wkrótce przystąpi do formowania rządu, dając siłom proeuropejskim prawie całkowitą przewagę w życiu politycznym. Po raz pierwszy od siedmiu lat jedna partia będzie mogła rządzić samodzielnie.

Zachód wsparł swego sojusznika w czasie kampanii wyborczej. W piątek, tuż przed głosowaniem, USA ogłosiły, że przekazują Mołdawii 0,5 mln szczepionek Johnson & Johnson, a jedna trzecia z nich przyjechała już w poniedziałek. W kraju jedynie 11,5 proc. osób jest w pełni zabezpieczonych, czyli otrzymało dwie dawki.

Komisja Europejska zaś jeszcze w czerwcu ogłosiła, że Kiszyniów dostanie rozłożoną na trzy lata pomoc wartą 600 mln euro, ale pod warunkiem „prowadzenia reform systemu prawnego i antykorupcyjnych".

Sytuacja gospodarcza Mołdawii – zarówno z powodu pandemii, jak i wcześniejszego drenowania niewielkiego budżetu przez grupy oligarchiczne – jest tragiczna. Prawie jedna czwarta mieszkańców oficjalnie jest bezrobotna, a prawie drugie tyle emigrowało w poszukiwaniu pracy. Jeśli kraj nie otrzyma finansowego wsparcia z zagranicy, nastąpi pełne załamanie.

Wcześniej międzynarodowe instytucje wstrzymały swą pomoc, gdyż urzędnicy w Kiszyniowie robili co mogli, by nie prowadzić dochodzenia w sprawie zniknięcia z budżetu równowartości 1 mld dol.

Torpedowali też ze wszystkich sił śledztwa w sprawie „mołdawskiej pralni", jak nazwano sposób nielegalnego wyprowadzenia z Rosji kilkunastu miliardów dolarów poprzez banki Mołdawii.

Wybrana w listopadzie na urząd prezydencki była urzędniczka Banku Światowego Maia Sandu zapowiedziała ostrą walkę z korupcją. – To jest nasza szansa na oczyszczenie klasy politycznej. Pamiętajmy, że korupcja w strukturach państwa wynika z korupcji w polityce – mówiła. Wiosną wielokrotnie wypowiadała się z pogardą o parlamencie „wybranym przez oligarchów", który torpedował wszelkie próby reform i w dodatku nie pozwalał się rozwiązać. By tego uniknąć, deputowani nawet wprowadzili w kraju stan wyjątkowy z powodu pandemii. Ale ich decyzja została zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny i wybory w końcu się odbyły.

Głównym przeciwnikiem AiS była koalicja dominujących dotychczas na scenie politycznej socjalistów, na czele z byłym prezydentem Igorem Dodonem, oraz komunistów, na czele z byłym prezydentem Władimirem Woroninem. – Obrońmy nasz prawosławny naród – wołał na wiecach Dodon. – Ten kraj należy do młodzieży! – odpowiadali mu zwolennicy AiS.

O ile zwycięska Partia Akcji i Solidarności skupiała się na sprawach społecznych, o tyle jej prorosyjscy antagoniści cały czas mówili o polityce zagranicznej. – Pod kontrolą Zachodu będą chcieli doprowadzić do wybuchu (społecznego) w kraju, by zrobić jakieś świństwo Rosjanom – przestrzegał Dodon.

Według mołdawskich analityków zwycięstwo AiS dała mołdawska emigracja zarobkowa na Zachodzie oraz młodzież w kraju. Socjaliści i komuniści zaś zawiedli się na mieszkańcach separatystycznego Naddniestrza. Mołdawia uznaje go za swoją część, dlatego tamtejsi wyborcy mieli prawo głosowania. Tradycyjnie popierają partie prorosyjskie, ale tym razem frekwencja wśród nich wyniosła tylko 15 proc. (w całym kraju 48 proc.).

– Fakt, że liczyły się tylko dwie partie, pokazuje, jak bardzo spolaryzowane jest mołdawskie społeczeństwo – podsumował rumuński ekspert Iulian Chifu. Rosyjscy obserwatorzy z rezygnacją zaś konstatowali, że przegrani nic już nie zrobią. – Nie będzie żadnych poważnych protestów, bo Igor Dodon nie ma bazy społecznej. Na ulice może wyprowadzić tylko aktywistów swej partii. Teraz będzie mówił to, co zwykle, i jak zwykle nic nie będzie robił – tłumaczył jeden z nich.

– Mam nadzieję, że będzie to oznaczało koniec królestwa złodziei w Mołdawii – powiedziała prezydent, gdy ogłoszono wstępne wyniki. Wszyscy eksperci są zgodni, że niedzielne wybory były przełomowe w najnowszej historii kraju.

Partia, której była przywódcą, nim objęła urząd prezydencki – Akcji i Solidarności – zdobyła ponad połowę głosów i ponad połowę mandatów w 101-osobowym parlamencie. Wkrótce przystąpi do formowania rządu, dając siłom proeuropejskim prawie całkowitą przewagę w życiu politycznym. Po raz pierwszy od siedmiu lat jedna partia będzie mogła rządzić samodzielnie.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Tusk po konsultacjach ze Szmyhalem: Posunęliśmy się krok do przodu
Polityka
Marek Jakubiak: Najazd na dom Zbigniewa Ziobry. Mieszkanie posła to poseł
Polityka
Jacek Sutryk: Rafał Trzaskowski zwycięzcą debaty w Warszawie. To czołówka samorządowa
Polityka
Czy w Polsce wróci pobór? Kosiniak-Kamysz: Zasadnicza służba wojskowa tylko zawieszona
Polityka
Dlaczego Koła Gospodyń Wiejskich otrzymywały pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości?