Rzeczpospolita: Czy w związku z komplikacjami w relacjach transatlantyckich istnieje możliwość wycofania sił USA z Niemiec?
Kai-Olaf Lang: Całkowite wycofanie jest mało realne. Chociażby dlatego, że rezygnacja z bardzo rozbudowanej infrastruktury byłaby niezwykle kosztowna. Poza tym położenie Niemiec w Europie stwarza dla sił USA swego rodzaju centralny punkt operacyjny, umożliwiając działania armii daleko poza naszym kontynentem, nie mówiąc już o dogodnościach dowodzenia. Nie znaczy to jednak, że poszczególne jednostki USA nie mogą zostać przeniesione w inne miejsca, np. na wschodnią flankę NATO.
Jak ocenia pan strategię Warszawy przyciągania sił USA do Polski?
Z polskiego punktu widzenia obecność amerykańskich oddziałów oraz sprzętu na własnym terytorium jest dodatkową gwarancją bezpieczeństwa. Jest to wynikiem zdecydowanie większego w Polsce zaufania w sprawach bezpieczeństwa wobec Stanów Zjednoczonych niż europejskich sojuszników. Z powodu niepewności dotyczących przyszłości NATO Polska dąży do utworzenia niejako drugiej szyny wzmacniającej poziom bezpieczeństwa. Polska uczestniczy w europejskich inicjatywach, jak PESCO, lecz ich zadaniem nie jest obrona terytorium. Druga szyna bezpieczeństwa Polski polega więc na zazębieniu z USA w sprawach bezpieczeństwa politycznego, współpracy w dziedzinie uzbrojenia oraz wojskowej.
Czytaj także: Nieznośna względność czasu w NATO