W drodze do Hamburga na szczyt G20 przywódca Chin Xi Jinping gości przez dwa dni w Moskwie. Jest to okazja do podpisania kolejnego pakietu porozumień gospodarczych, a także aby z prezydentem Putinem ponarzekać na USA.
Osaczony przez zachodnie sankcje po aneksji Krymu gospodarz Kremla stawia w coraz większym stopniu na Chiny. Xi Jinping nie ma nic przeciwko współpracy gospodarczej. O znaczącym zacieśnieniu więzi politycznych mówi jednak jedynie Moskwa.
Inflacja spotkań
Putin i Xi Jinping spotykają się w tym roku już trzeci raz. Niedawno prezydent Rosji był szczególnym gościem w Pekinie na majowym szczycie z udziałem kilkudziesięciu szefów państw i rządów w ramach inicjatywy Pasa i Szlaku, czyli ambitnych handlowych projektów ułatwiających połączenie krajów Azji i Europy.
W sumie od czasu objęcia władzy przez Xi Jinpinga w 2012 roku obaj przywódcy spotkali się 20 razy. Zaledwie kilka tygodni temu Putin i Xi gościli w Astanie na szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy. Prezydent Rosji zapowiadał tam, że wizyta Xi w Moskwie będzie „wielkim wydarzeniem w relacjach dwustronnych" i będzie miała znaczący wpływ na przyszłe stosunki. Nie brak ocen, że była to retoryka na wyrost odzwierciedlająca w większym stopniu oczekiwania Kremla niż Pekinu. Chiny nie miały nic przeciwko propozycji Moskwy wspólnych manewrów morskich na Bałtyku. Trzy chińskie okręty przybędą w ten region dokładnie w chwili gdy Donald Trump gościć będzie w Polsce i Hamburgu.
– Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, że Xi Jinping w drodze do Hamburga zatrzymał się w Moskwie. Chiny prowadzą pragmatyczną politykę zagraniczną i nie ma mowy o budowaniu z Rosją sojuszu przeciwko komukolwiek, w tym USA – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Rod Wye z brytyjskiego think tanku Chatham House. Jego zdaniem to Rosji zależy znacznie bardziej na zacieśnieniu więzi z Pekinem niż odwrotnie.