Zwolennicy JOW jak komuniści

– Jeżeli nie zmienimy ordynacji, to w życiu nie wyzwolimy się od tych grabieżców z zewnątrz – mówił w sobotę Paweł Kukiz podczas spotkania z sympatykami w Lubinie. Twierdził, że Polska się nie podniesie, jeśli nie wprowadzimy jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW). Słuchając jego wystąpienia miałem skojarzenia z wyznawcami nauk Marksa, Engelsa i Lenina.

Aktualizacja: 29.06.2015 12:29 Publikacja: 29.06.2015 12:05

Paweł Kukiz

Paweł Kukiz

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Na takie porównanie Kukiz i jego pobratymcy mogą się obruszyć, bo przecież cechuje ich zdrowy antykomunizm. Jednak odłóżmy na chwilę na bok zbrodnie, które towarzyszyły komunistom we wszystkich zakątkach globu, i skupmy się na ideach. Tu komuniści i zwolennicy JOW mają wiele wspólnego.

W XIX wieku w rozwiniętych gospodarkach ciemiężeni robotnicy pracowali od świtu do nocy, bez nadziei na poprawę losu. W tamtej sytuacji chwytliwą ideą była przemiana stosunków własnościowych w drodze rewolucji. Miała ona otworzyć drogę do społeczeństwa bez klas.

W XXI wieku w Polsce mamy inny problem. Politycy nie reprezentują interesów społeczeństwa. Nic dziwnego, że atrakcyjny wydaje się pomysł związania ich z wyborcami i uniezależnienia od liderów partyjnych w drodze innej rewolucji. Miałoby nią być wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych.

Komunizm okazał się nierealną utopią. Ostatnie kraje dziś teoretycznie komunistyczne, jak Chiny czy Korea Północna wcale nimi nie są.

Utopią są też JOW-y. Mamy już dość argumentów, by się o tym przekonać.

Ordynacja ta polega na podziale kraju na tyle okręgów wyborczych, ile jest miejsc w parlamencie. Wygrywa kandydat, który w danym okręgu dostanie największą liczbę głosów. Ordynacja większościowa jest wynalazkiem brytyjskim, który później przejęli mieszkańcy USA i innych byłych kolonii angielskich, w tym Indii, czyli największej demokracji świata.

Wszędzie system JOW pokazał niedemokratyczne oblicze.Ordynacja ta zazwyczaj prowadzi bowiem do ukształtowania się dwupartyjnego podziału sceny politycznej. Często skutkuje zjawiskiem „koślawych wyników", gdzie niewielka przewaga w liczbie głosów skutkuje dominującą większością w parlamencie. Rządzić może nawet partia, na którą oddano mniejszą liczbę głosów, ale korzystnie dla niej rozłożyły się w okręgach.

I co najgorsze dla zwolenników Kukiza, JOW-y nie muszą zmniejszyć partiokracji i poprawić związku polityków z wyborcami. Przykładowo w Wielkiej Brytanii powszechne jest zjawisko „spadochroniarzy", czyli kandydatów zrzucanych przez partyjne władze do okręgów, z którymi nie mają nic wspólnego. Wyborcy często wolą bowiem głosować na partyjny szyld, a nie nazwisko, co politolodzy określają mianem „efektu fraka".

Dlatego tak jak w Polsce funkcjonuje Ruch Obywatelski na rzecz JOW, tak w Wielkiej Brytanii istnieje Towarzystwo na rzecz Reformy Wyborczej. Chętnie widziałoby ono na Wyspach taką ordynację, jaka jest obecnie w Polsce.

Do Kukiza i jego zwolenników te argumenty nie docierają. Jeden z politologów, specjalista od systemów wyborczych powiedział mi, że kiedyś wybrał się na spotkanie zwolenników JOW. Najpierw usłyszał, że jest opłacany przez partie polityczne, a później nieomal został zlinczowany.

Skąd ta ślepa wiara w JOW? Być może bierze się stąd, że wielu zwolenników tej ordynacji to umysły ścisłe ze skłonnością do teoretyzowania. Nieżyjący już Twórca Obywatelskiego Ruchu na rzecz JOW prof. Jerzy Przystawa był fizykiem, specjalistą kwantowej teorii ciała stałego. Tacy ludzie wierzą w to, co dobrze prezentuje się na papierze, podobnie jak niegdyś komuniści.

Jest mała różnica. Nikt nigdy nie wpadł na pomysł, by spytać w referendum Polaków czy są za komunizmem, a na pytanie o JOW odpowiemy 6 września.

Politolodzy twierdzą, że ten sam system wyborczy w różnych krajach może doprowadzić do różnych skutków. Chciałbym więc, aby przed referendum zwolennicy JOW rzeczowo wyjaśnili społeczeństwu, dlaczego ordynacja większościowa ma się sprawdzić w Polsce lepiej niż w Wielkiej Brytanii.

W przeciwnym razie wciąż będą kojarzyć mi się z komunistami, którzy – choć walczyli z religią – sami byli największymi z fanatyków.

Na takie porównanie Kukiz i jego pobratymcy mogą się obruszyć, bo przecież cechuje ich zdrowy antykomunizm. Jednak odłóżmy na chwilę na bok zbrodnie, które towarzyszyły komunistom we wszystkich zakątkach globu, i skupmy się na ideach. Tu komuniści i zwolennicy JOW mają wiele wspólnego.

W XIX wieku w rozwiniętych gospodarkach ciemiężeni robotnicy pracowali od świtu do nocy, bez nadziei na poprawę losu. W tamtej sytuacji chwytliwą ideą była przemiana stosunków własnościowych w drodze rewolucji. Miała ona otworzyć drogę do społeczeństwa bez klas.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Tusk po konsultacjach ze Szmyhalem: Posunęliśmy się krok do przodu
Polityka
Marek Jakubiak: Najazd na dom Zbigniewa Ziobry. Mieszkanie posła to poseł
Polityka
Jacek Sutryk: Rafał Trzaskowski zwycięzcą debaty w Warszawie. To czołówka samorządowa
Polityka
Czy w Polsce wróci pobór? Kosiniak-Kamysz: Zasadnicza służba wojskowa tylko zawieszona
Polityka
Dlaczego Koła Gospodyń Wiejskich otrzymywały pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości?