Rządzący od ćwierćwiecza prezydent Białorusi od lat słynie ze swoich wizyt w różnego rodzaju przedsiębiorstwach, gdzie często zapadają decyzję odnośnie zwolnienia dyrektorów  lub wysokiej rangi urzędników. Na Białorusi już nikogo nie dziwią ostre i często kuriozalne wypowiedzi przywódcy, które zazwyczaj padają podczas takich wizyt.

Tym razem Aleksander Łukaszenko odwiedził państwowe przedsiębiorstwa rolnicze w rejonie szkłowskim (obwód mohylewski). W obecności kamer wszystkich stacji rządowych stwierdził, że zakłady te nie "wywiązują ze swoich zobowiązań". - Bierzcie pistolety i róbcie porządek i dyscyplinę. To wasz problem - mówił do przedstawicieli lokalnych władz, cytowany przez białoruską stację ONT.

Najciekawsze wypowiedzi padły jednak podczas narady w Szkłowie, gdzie prezydent mówił o konsekwencjach dla Białorusi w przypadku pogorszenia sytuacji gospodarczej. - Jesteśmy na froncie. Jeżeli nie przetrwamy najbliższych lat - padniemy. A to oznacza, że trzeba będzie wstępować w skład innego państwa (red. chodzi zapewne o Rosję) albo o będą o nas wycierać nogi, albo, broń Boże, rozpętają wojnę jak na Ukrainie - stwierdził Łukaszenko.

Czytaj także: Hakerzy przepraszają Putina "w imieniu" Łukaszenki