Dzika reprywatyzacja: Lewica ściga się z PiS na projekty

Zarówno politycy Zjednoczonej Prawicy, jak i klubu Lewicy przedstawili swoje pomysły na ustawowe ukrócenie dzikiej reprywatyzacji. Czy jest na to szansa?

Publikacja: 15.06.2020 19:10

Dzika reprywatyzacja: Lewica ściga się z PiS na projekty

Foto: Fotorzepa/Rafał Guz

Całkowite wygaśnięcie roszczeń reprywatyzacyjnych z niewielką rekompensatą dla spadkobierców właścicieli (tylko dla osób fizycznych) i koniec zwrotów nieruchomości w naturze – to główne założenia ustawy reprywatyzacyjnej, które przedstawiła w poniedziałek w Sejmie Lewica.

– Lokatorzy byli często w brutalny sposób przejmowani razem z kamienicami i wyrzucani na bruk – opisywał reprywatyzacyjną praktykę kandydat Lewicy na prezydenta Robert Biedroń. Mimo bulwersującej działalności „czyścicieli kamienic", niektórych kancelarii prawniczych specjalizujących się w handlu roszczeniami i ewidentnej krzywdy wyrzucanych lokatorów nikomu nie udało się przez ponad 30 lat uchwalić żadnego z 20 projektów ustaw regulujących te kwestie. Zgłaszały je różne środowiska – od radykalnej lewicy po ziemian, ale nacisk grup korzystających na braku uregulowań był silniejszy. – Ostatnie 31 lat państwo w tej sprawie było silne wobec słabych i słabe wobec silnych – mówił Biedroń.

Wiceszefowa klubu Lewicy, posłanka Magdalena Biejat podkreślała szczególnie znaczenie niektórych rozwiązań przyjętych w projekcie, np. niezbywalność prawa do rekompensaty, co ma spowodować koniec handlu roszczeniami oraz społeczną kontrolę roszczeń reprywatyzacyjnych. To pomogłoby ukrócić podstawianie sądom fałszywych spadkobierców.

Na jakie zadośćuczynienie mogliby więc liczyć legalni spadkobiercy? Lewica proponuje, by rekompensata wynosiła 10 proc. wartości nieruchomości, wyliczonej „historycznie", czyli na dzień przejęcia danej własności przez Skarb Państwa. To oznacza przyjęcie wartości z lat 50., przeważnie bez kosztów odbudowy, które ponosiło później państwo i spółdzielnie mieszkaniowe. Zdaniem Biejat państwo i samorządy powinny mieć też możliwość przejmowania nieruchomości, które są zasiedziane od czasu wojny. – Chcemy uniknąć dotychczasowych błędów kolejnych ekip, które przygotowywały połowiczne rozwiązania, które nie działały w praktyce – mówiła posłanka.

Takim niedoskonałym projektem jest zdaniem Lewicy także nowy projekt członków Komisji Reprywatyzacyjnej, m.in. Sebastiana Kalety (Solidarna Polska), w którym zapisano zakaz reprywatyzacji budynków, które są zamieszkiwane przez lokatorów. Zdaniem Biejat projekt ten w pewnym stopniu chroni lokatorów, ale skoncentrowany jest tylko na stolicy, przez co jest niekompletny. Mimo to lewica zamierza go poprzeć w toku prac parlamentarnych, uważając za krok w dobrą stronę.

Oba projekty popierane są także przez wiele organizacji i stowarzyszeń lokatorskich. – To są dobre rozwiązania, które sprawią, że dzika reprywatyzacja zostanie zatrzymana, ale również, że krzywdy wyrządzone lokatorom zostaną naprawione – mówił podczas wspólnej konferencji organizacji szef stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa Jan Śpiewak.

Obecne projekty to kolejna próba uregulowania tej kwestii. Ministerstwo Sprawiedliwości w 2017 r. przedstawiło projekt ustawy reprywatyzacyjnej, został on jednak po pół roku wycofany przez rząd PiS. Stało się tak mimo szumnych zapowiedzi ówczesnego szefa Komisji Reprywatyzacyjnej Patryka Jakiego, który zapowiadał szybkie uchwalenie ustawy. Przewidywała ona m.in. rekompensatę w wysokości do 20 proc. wartości mienia przejętego przez państwo po 1944 r., zakaz zwrotów w naturze i handlu roszczeniami. Szacunkowy koszt jej skutków wyniósłby od 10 do 15 mld zł.

Całkowite wygaśnięcie roszczeń reprywatyzacyjnych z niewielką rekompensatą dla spadkobierców właścicieli (tylko dla osób fizycznych) i koniec zwrotów nieruchomości w naturze – to główne założenia ustawy reprywatyzacyjnej, które przedstawiła w poniedziałek w Sejmie Lewica.

– Lokatorzy byli często w brutalny sposób przejmowani razem z kamienicami i wyrzucani na bruk – opisywał reprywatyzacyjną praktykę kandydat Lewicy na prezydenta Robert Biedroń. Mimo bulwersującej działalności „czyścicieli kamienic", niektórych kancelarii prawniczych specjalizujących się w handlu roszczeniami i ewidentnej krzywdy wyrzucanych lokatorów nikomu nie udało się przez ponad 30 lat uchwalić żadnego z 20 projektów ustaw regulujących te kwestie. Zgłaszały je różne środowiska – od radykalnej lewicy po ziemian, ale nacisk grup korzystających na braku uregulowań był silniejszy. – Ostatnie 31 lat państwo w tej sprawie było silne wobec słabych i słabe wobec silnych – mówił Biedroń.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Mateusz Morawiecki kontra Donald Tusk. Poszło o walkę z inflacją
Polityka
Wybory do PE: Zmiany na listach PiS. Patryk Jaki wystartuje ze Śląska?
Polityka
Fogiel: Nowa władza łamanie prawo. W PiS nigdy nie było pobłażania
Polityka
Jan Strzeżek: Wybory na prezydenta Warszawy już się rozstrzygnęły
Polityka
Dlaczego ABW zasłoniło kamery monitoringu w domach Ziobry? Siemoniak wyjaśnia