Po oddaniu głosu w Beggin Hill w Kencie Nigel Farage wyszedł do dziennikarzy z szerokim uśmiechem na twarzy. Wyniki wyborów w Wielkiej Brytanii zostaną co prawda opublikowane dopiero w niedzielę, jednocześnie ze wszystkimi krajami Unii, ale sondaże nie pozostawiają wątpliwości, że założona ledwie pół roku temu Partia Brexitu, na której czele stanął ekscentryczny polityk, dosłownie zmiażdży istniejącą od 185 lat Partię Konserwatywną. Sondaż YouGov sprzed dwóch dni dawał jej 37 proc., spychając torysów (7 proc.) na upokarzające piąte miejsce za Liberalnymi Demokratami (19 proc.), laburzystami (13 proc.) i Zielonymi (12 proc.).
Konserwatywni wyborcy masowo porzucają torysów, bo pod kierunkiem Theresy May partia nie zdołała spełnić oczekiwań 17,4 mln wyborców, którzy w referendum w czerwcu 2016 r. głosowali za wyjściem kraju z UE. Godziny premier są więc policzone. Jeszcze w środę zapowiedziała, że przedstawi w Izbie Gmin dość karkołomny plan zakładający, że po zatwierdzeniu ustawy rozwodowej z Unią przez parlament będzie ona jeszcze poddana pod referendum. Szefowa rządu miała nadzieję, że w ten sposób przeciągnie na swoją stronę laburzystów.
Tak się jednak nie stało. Przynajmniej 70 eurosceptycznych deputowanych konserwatywnych, którzy do tej pory popierali May, wypowiedziało jej posłuszeństwo, uznając, że premier chce odwrócić wynik głosowania sprzed trzech lat. Rezygnację złożyła minister ds. parlamentarnych i jedna z najbliższych współpracowniczek May Andrea Leadsom. Przeciw idei premier opowiedziała się też blisko połowa gabinetu. David Mundell, minister ds. szkockich, ostrzegł, że taki scenariuszy tylko zachęci Szkotów do domagania się ponownego referendum niepodległościowego i oderwania prowincji od Zjednoczonego Królestwa, bo zgodnie z tą samą logiką głosowanie w tej sprawie w 2014 r. nie może zostać uznane za ostateczne.
Desperackie próby
May dobrze pamięta, że jej wielka poprzedniczka Margaret Thatcher w 1990 r. straciła władzę pod naciskiem swoich ministrów wyrażonym w serii dwustronnych spotkań. Dlatego premier odrzuciła w czwartek prośbę o rozmowy w podobnym formacie z szefem dyplomacji Jeremym Huntem i szefem MSW Sajidem Javidem. Odłożyła też na bliżej nieokreślony terminem publikację i poddanie pod głosowanie swojego planu rozwodowego.
Ale to są już tylko desperackie próby przedłużenia o choćby kilkadziesiąt godzin nieuchronnej dymisji. „Independent" i „Times" uważają, że może zostać ona ogłoszona już w piątek, „Financial Times" twierdzi, że to kwestia kilku dni. Na piątek premier ma zaplanowane rozmowy z sir Grahamem Bradym, szefem komitetu 1922, zrzeszającego szeregowych deputowanych torysów. To tu ma się rozpocząć procedura desygnowania nowego lidera partii, a zarazem premiera.