Sytuacja w tym mieście może rzutować na ogólnokrajowy wynik wyborów. Bo Wrocław to zdaniem wielu obserwatorów najciekawsza (poza Warszawą) prekampania w kraju. Jej najnowszy zwrot dotyczy Nowoczesnej. Oficjalnie kandydatem tej partii kilka miesięcy temu został Michał Jaros, poseł ze stolicy Dolnego Śląska, który wcześniej był członkiem Platformy Obywatelskiej. Jaros przez kilka miesięcy prowadził już rozbudowaną prekampanię dotyczącą m.in. bezpieczeństwa, korków, transportu publicznego, miejsc pracy i innych problemów w mieście.
Ale w poniedziałek regionalny zarząd partii jednogłośnie cofnął dla niego rekomendację. A lokalna Nowoczesna dąży do zbudowania koalicji ze środowiskiem Rafała Dutkiewicza, który szykuje się do wystawienia Jacka Sutryka, dyrektora departamentu spraw społecznych we wrocławskim magistracie, jako swojego następcy. Taka decyzja została podjęta też w poniedziałek. Niewykluczone, że do tej koalicji przyłączy się też SLD.
Tą sprawą zajął się we wtorek ogólnokrajowy zarząd Nowoczesnej, który podejmuje ostateczne decyzje. We wtorek jednak one nie zapadły. – Zapoznaliśmy się z sytuacją. Będziemy wypracowywać najlepsze rozwiązania dla Wrocławia – mówi nasz rozmówca z zarządu partii.
Nowoczesna daje sobie teraz dwa tygodnie na znalezienie wspólnego kandydata opozycji na prezydenta Wrocławia. Oznacza to, że rozmowy w różnych konfiguracjach będą trwały. Wcześniej Jaros na konferencji prasowej potwierdzał swoją kandydaturę. – Chcę stanowczo zapewnić, że jestem teraz i będę także w październiku kandydatem na prezydenta Wrocławia. Potrzebujemy zmian. Żadne polityczne wydarzenia tego nie zmienią – stwierdził.
Jak podkreślają nasi rozmówcy, Jaros zamierza wystartować, nawet jeśli cofnięcie rekomendacji zostanie potwierdzone na szczeblu ogólnokrajowym.