Politycy PO uważają, że dla ich ugrupowania marcowe głosowanie przywódców w Brukseli nad przedłużeniem kadencji Donalda Tuska jako szefa Rady Europejskiej było przełomem, od którego zaczęła się dobra passa. Teraz jednak – po akcji PiS, w której partia rządząca domaga się od Platformy odpowiedzi na pytania dotyczące wieku emerytalnego, losów 500+, IPN, CBA i przyjmowania imigrantów – PO dostała zadyszki.
Najwięcej problemów przyniosła sprawa uchodźców. Lider PO w krótkiej wypowiedzi dla TVP Info we wtorek – złapany przez reportera – powiedział: – Jestem za tym, żeby nie przyjeżdżali do Polski.
– Nie będziemy przyjmować nielegalnych migrantów – powtórzył na środowej konferencji prasowej. Politycy PO twierdzą, że nie oznacza to zmiany stanowiska. Ale takie postawienie sprawy wystawiło Platformę na zarzut, że nie ma żadnej wiarygodności, bo rząd Ewy Kopacz, w którym Schetyna odpowiadał za sprawy zagraniczne, zgodził się na przyjęcie uchodźców.
W środę przypominał o tym rzecznik rządu Rafał Bochenek. Platforma znalazła się w defensywie. Bo zamiast dociskać PiS w sprawie propozycji debat z rządem na temat najważniejszych problemów, PO musiała tłumaczyć się ze swojej wolty. To PiS domaga się teraz od Platformy, by najpierw ostatecznie przedstawiła swe stanowisko, a dopiero potem proponowała rządowi debatę.
Tak mówiła Elżbieta Witek, szefowa gabinetu premier Szydło, w środowym programie RZECZoPOLITYCE. Przyznała, że rozumie Schetynę, bo 70 proc. Polaków nie chce przyjmowania uchodźców.