Państwowa Komisja Wyborcza powinna ocenić, czy w związku z datą najbliższych wyborów samorządowych nie trzeba skorygować przepisów – wynika z pisma, które MSWiA skierowało do Sejmu.
Resort zabrał głos, bo wybory wypadną dokładnie w setną rocznicę odzyskania niepodległości 11 listopada 2018 roku. W całym kraju będą się wtedy odbywać imprezy plenerowe, biegi, pikniki, a przede wszystkim uroczystości z udziałem polityków. Mogą być więc duże problemy z zachowaniem ciszy wyborczej.
O tej zaskakującej zbieżności dat pisaliśmy w „Rzeczpospolitej" już we wrześniu. Wyjaśnialiśmy, że data wyborów prezydentów, burmistrzów, wójtów i rad gminnych, miejskich, powiatowych oraz wojewódzkich jest ściśle określona. Formalnie wyznacza ją premier, ale jest to czynność czysto techniczna. Nie ma pola manewru w odróżnieniu od np. prezydenta, który wyznacza termin głosowania do Sejmu i Senatu.
Tak głosi kodeks wyborczy uchwalony w 2011 roku. Dlaczego posłowie zdecydowali się na sztywną datę? Poseł PO Marek Wójcik, który pracował nad kodeksem, tłumaczył, że wcześniej obowiązywał przepis niebezpiecznie spychający datę jesiennych wyborów na coraz późniejsze terminy.
– Świadomie odwróciliśmy ten mechanizm, by wybory odbywały się coraz wcześniej – wyjaśniał poseł. Tłumaczył, że w przeciwnym razie w pewnym momencie wyborcy poszliby do urn w Boże Narodzenie.