Ekstremiści przejmują ruch „żółtych kamizelek”

Po raz pierwszy mniej niż połowa społeczeństwa popiera protesty, głównie zwolennicy skrajnej lewicy i prawicy. Ale i to może wystarczyć, aby zablokować reformy Macrona.

Publikacja: 03.03.2019 17:53

Ekstremiści przejmują ruch „żółtych kamizelek”

Foto: AFP

Niespełna 40 tys. osób wyszło w sobotę na ulice francuskich miast, z czego 4 tys. w Paryżu. Organizatorom raz jeszcze udało się sparaliżować na kilka godzin Pola Elizejskie, do starć z policją doszło też w Nantes, Lyonie i Tuluzie. Jednak z tygodnia na tydzień manifestacje słabną: 23 lutego wzięło w nich udział 46 tys. osób (5,8 tys. w stolicy).

Od wybuchu protestów jesienią ub.r. w zawsze brała w nich udział niewielka część społeczeństwa, ale przytłaczająca jego większość deklarowała poparcie dla ruchu. To już się skończyło.

Sondaż Odoxa z minionego tygodnia pokazuje bowiem, że pierwszy raz większość (55 proc.) pytanych chce, by protesty ustały (45 proc. jest przeciwnego zdania). Jednocześnie stosunek do manifestacji coraz mocniej dzieli kraj. O ile 92 proc. sympatyków ugrupowania prezydenta En Marche! oraz 66 proc. popierających gaullistowskich Republikanów chce, aby porządek wrócił na ulice francuskich miast, to 74 proc. głosujących na skrajnie lewicową Francję Niepokorną Jeana-Luca Melenchona i 67 proc. zwolenników Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen jest przeciwnego zdania.

To jeszcze bardziej spycha ruch ku radykalnym hasłom. Ekipa propagandowego Russia Today była zachwycona, gdy w poprzednią sobotę pod Łukiem Triumfalnym jedna z manifestantek o imieniu Celine oświadczyła, że Francja powinna być rządzona jak... Rosja.

– Niech pan Putin wreszcie zabierze w tej sprawie głos i przywoła do rozsądku naszego prezydenta pajaca, pokaże, jak trzeba chronić kraj – oświadczyła kobieta.

Maxime Nicolle, lepiej znany pod pseudonimem „Fly Rider", który w ostatnich miesiącach przekształcił się z kierowcy w jednego z przywódców ruchu „żółtych kamizelek", obwinia z kolei odpowiedzialnością za kłopoty Francji „spisek masoński".

– To sygnał radykalizacji ruchu. W takich sytuacjach za każdym razem odradza się antymasonizm, podobnie jak antysemityzm – ostrzega Eric Algrin, sekretarz generalny Instytutu Francuskiej Masonerii. Ruch zrzesza ok. 180 tys. członków, w tym tak wpływowych, jak szef MSZ Jean-Luc Le Drian.

Przez Francję rzeczywiście przechodzi fala aktów wrogości wobec półmilionowej wspólnoty żydowskiej. Dwa tygodnie temu „żółte kamizelki" zaatakowały np. wybitnego intelektualistę wywodzącego się z rodziny polskich Żydów Alaina Finkielkrauta, a w ostatnią sobotę nieznani sprawcy zniszczyli pomnik stojący na miejscu Wielkiej Synagogi w Strasburgu, którą w 1940 r. zburzyli Niemcy.

Załamaniu poparcia dla protestów towarzyszy łagodny wzrost zaufania dla prezydenta. Zdaniem „Le Journal du Dimanche" może on liczyć na sympatię 28 proc. pytanych wobec 24 proc. w grudniu.

Jean-Thomas Lesueur, dyrektor paryskiego Instytutu Thomasa More'a, zwraca jednak uwagę w rozmowie z „Rzeczpospolitą": – Ten wzrost poparcia został okupiony przez istotne subwencje społeczne, a przede wszystkim wstrzymanie reform. Dopiero, jeśli Macron zacznie je wprowadzać na nowo, będzie można powiedzieć, że pokonał „żółte kamizelki".

Zdaniem „Le Parisien" prezydent wydał poufne zalecenie podległym ministerstwom, aby przynajmniej do zakończenia „wielkiej debaty narodowej" nad przyszłością kraju (a więc do lata) nie forsowały zmian, które mogłyby ograniczyć moc nabywczą Francuzów.

W grudniu prezydent ogłosił wprowadzenie serii świadczeń socjalnych (m.in. podniesienie o 100 euro minimalnej pensji), które będą kosztowały kraj ok. 10 mld euro rocznie – mniej więcej tyle, co najnowsze propozycje PiS. Jednak w tym roku francuska gospodarka ma rosnąć tylko o 1,3 proc., trzy razy wolniej od polskiej. Dług państwa jest też w odniesieniu do PKB dwukrotnie większy nad Sekwaną niż nad Wisłą, deficyt budżetowy zaś ma znów przekroczyć w 2019 r. 3 proc. PKB – podczas gdy zdaniem agencji Fitch w Polsce będzie prawie o połowę mniejszy (1,7 proc.).

Dla sukcesu Macrona kluczowy jest wynik batalii o bezrobocie. Dzięki reformie prawa pracy i niezłej koniunkturze w ubiegłym roku jego poziom (według metodologii Eurostatu) spadł w styczniu po raz pierwszy od dziesięciu lat poniżej 9 proc. (do 8,8 proc. – wobec 3,7 proc. w Polsce).

Jednak dla trwałego jego ograniczenia konieczna jest druga część reformy: systemu świadczeń dla bezrobotnych, w tym skrócenia okresu ich wypłacania tak, by zachęcić ludzi do szukania zatrudnienia. To było sedno zmian przeprowadzonych w 2003 r. w Niemczech przez Gerharda Schrödera (dziś bezrobocie w RFN wynosi 3,2 proc.), za co jednak kanclerz z SPD zapłacił utratą władzy.

Niespełna 40 tys. osób wyszło w sobotę na ulice francuskich miast, z czego 4 tys. w Paryżu. Organizatorom raz jeszcze udało się sparaliżować na kilka godzin Pola Elizejskie, do starć z policją doszło też w Nantes, Lyonie i Tuluzie. Jednak z tygodnia na tydzień manifestacje słabną: 23 lutego wzięło w nich udział 46 tys. osób (5,8 tys. w stolicy).

Od wybuchu protestów jesienią ub.r. w zawsze brała w nich udział niewielka część społeczeństwa, ale przytłaczająca jego większość deklarowała poparcie dla ruchu. To już się skończyło.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
USA: Nieudane poszukiwania trzeciego kandydata na prezydenta
Polityka
Nie żyje pierwszy Żyd, który był kandydatem na wiceprezydenta USA
Polityka
Nowy sondaż z USA: Joe Biden wygrywa z Donaldem Trumpem. Jest jedno "ale"
Polityka
Afera na Węgrzech. W Budapeszcie protest przeciwko Viktorowi Orbánowi. "Zrezygnuj"
Polityka
Donald Trump reklamuje Biblię. Sprzedawaną za 59,99 dolarów