Dziesięć godzin trwało poniedziałkowe przeszukanie warszawskiego domu wdowy po gen. Wojciechu Jaruzelskim. Śledczy szukali dokumentów, które powinny się znaleźć w archiwum IPN. Czynności te odbywały się w ramach prowadzonego od poprzedniego roku śledztwa.
Rozpoczęło się ono od donosu, jakoby w domu generała ukrywana była m.in. teczka tajnego współpracownika informacji wojskowej „Wolski" (taki kryptonim miał nosić Jaruzelski).
IPN na razie nie ujawnia treści zabezpieczonych w domu gen. Jaruzelskiego archiwaliów.
Córka zmarłego w maju 2014 r. autora stanu wojennego Monika Jaruzelska nie chce komentować działań IPN. W rozmowie z „Rzeczpospolitą" przyznała jedynie, że wcześniej część dokumentów jej ojca przekazała do Fundacji Dokumentacji Historycznej PRL (Jaruzelska zasiada we władzach tej fundacji). Również te materiały – znajdujące się w Pułtusku – przeglądają od poniedziałku archiwiści IPN.
Historyk dr Piotr Gontarczyk nie ma wątpliwości, że Jaruzelski ukrywał dokumenty. – Kilka lat temu poinformowałem o tym ówczesnego prezesa IPN prof. Janusza Kurtykę. W notatce, którą napisałem, wskazałem, że w czasie spotkania z historykiem Jaruzelski wychodził do pokoju obok i przynosił jakieś dokumenty. Niestety, prezes Kurtyka zginął w Smoleńsku – mówi nam dr Gontarczyk. Historyk jako świadka takiego zachowania Jaruzelskiego wskazał dr. Lecha Kowalskiego, historyka wojskowości i autora biografii Jaruzelskiego.