Waldemar Dubaniowski będzie ambasadorem w Azji

Na placówkę w Azji wyjedzie Waldemar Dubaniowski. Był związany z lewicą, a obecnie mówi się nieoficjalnie, że bliżej mu do PiS.

Aktualizacja: 02.02.2017 05:59 Publikacja: 31.01.2017 18:48

Waldemar Dubaniowski

Waldemar Dubaniowski

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Dubaniowski ma zostać ambasadorem w Tajlandii, Mjanmie, Laosie i Kambodży. Jego kandydaturę oficjalnie zgłosiło MSZ, a podczas ubiegłotygodniowego posiedzenia Sejmu pozytywnie zaopiniowała ją Komisja Spraw Zagranicznych.

W trakcie posiedzenia komisji wiceszefowa MSZ Renata Szczęch zachwalała umiejętności kandydata. – Pan Dubaniowski jest doświadczonym urzędnikiem państwowym, posiadającym również, co jest rzeczą wyjątkową wśród pracowników administracji publicznej, praktykę i doświadczenie wyniesione z sektora gospodarczego – mówiła.

Pozytywnie odniosła się też do lat 2009–2013, gdy Dubaniowski był ambasadorem w Singapurze. – Dokonania naszego kandydata, zwłaszcza w zakresie promocji polskiej kultury, spotkały się z szerokim uznaniem – wyjaśniała.

Wiceminister niewiele mówiła za to o politycznej przeszłości kandydata, choć Dubaniowski za prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego był jedną z najbardziej wpływowych osób w jego otoczeniu. W pierwszej kadencji Kwaśniewskiego był dyrektorem zespołu gabinetu prezydenta, a w drugiej – szefem gabinetu. W 2007 r. współpracował z Kwaśniewskim przy debatach z Jarosławem Kaczyńskim i Donaldem Tuskiem.

Z tego powodu wyjazd w 2009 r. Dubaniowskiego na placówkę w Singapurze wzbudził duże zainteresowanie polityków i mediów. Kandydaturę zgłosiło MSZ, w którym rządziła PO, a ambasadora powołał związany z PiS prezydent Lech Kaczyński. Cześć komentatorów podejrzewała, że było to elementem jakiejś umowy między Kaczyńskim a Kwaśniewskim.

Michał Kamiński, poseł Unii Europejskich Demokratów, który w tamtym czasie był ministrem w Kancelarii Lecha Kaczyńskiego, mówi „Rzeczpospolitej", że żadnej umowy nie było. – To ja byłem tym, który przekonywał pana prezydenta do tej kandydatury – wyjaśnia. – Jednak nie musiałem o nią długo zabiegać. Pan prezydent stawiał na merytorykę. Uznał też, że mianowanie ambasadorem byłego szefa gabinetu prezydenta będzie oznaką szacunku dla kraju, do którego zostanie wysłany – dodaje Kamiński.

Po powrocie z placówki w Singapurze Dubaniowski trafił do biznesu. Został dyrektorem w jednej w największych firm konsultingowych.

Dlaczego PiS zdecydowało się znów po niego sięgnąć? Sam Dubaniowski mówi „Rzeczpospolitej", że za tą decyzją mogły stać jego dokonania na placówce w Azji.

– Pozytywnie świadczy o nich fakt, że akredytowani w Singapurze koledzy dyplomaci z ponad 70 krajów wybrali mnie na dziekana korpusu – mówi. Zauważa, że zazwyczaj tę funkcję powierza się szefowi placówki z najdłuższym stażem w danym kraju lub nuncjuszowi apostolskiemu.

Prosi też, by nie wiązać go z jedną opcją polityczną, bo uważa się za propaństwowca. – Jestem absolwentem pierwszej promocji Krajowej Szkoły Administracji Publicznej. Studia odbywały się w duchu pozytywnego zmieniania państwa – dodaje.

Z informacji „Rzeczpospolitej" wynika, że za tą nominacją mogło stać też zbliżenie Dubaniowskiego z obecnym obozem rządzącym. Przykłady? W 2015 r. wziął udział w konwencji zjednoczeniowej prawicy w Katowicach. – Nie widziałem strasznej twarzy PiS – mówił potem „Rzeczpospolitej". Z kolei w styczniu 2016 roku udzielił wywiadu dziennikowi „Polska The Times", w którym pozytywnie ocenił pierwsze półrocze prezydenta Dudy.

Michał Kamiński, który obecnie dystansuje się od PiS, pozytywnie ocenia pomysł ponownego wysłania Dubaniowskiego na placówkę do Azji. – Był dobrym ambasadorem w Singapurze, zna Azję, a pozycja Tajlandii rośnie. To w końcu jeden z azjatyckich tygrysów – zauważa.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: w.ferfecki@rp.pl

Polityka
Fogiel: Nowa władza łamanie prawo. W PiS nigdy nie było pobłażania
Polityka
Jan Strzeżek: Wybory na prezydenta Warszawy już się rozstrzygnęły
Polityka
Dlaczego ABW zasłoniło kamery monitoringu w domach Ziobry? Siemoniak wyjaśnia
Polityka
Adrian Zandberg o Szymonie Hołowni: Przekonał się na czym polega "efekt Streisand"
Polityka
Donald Tusk: Nie chcę nikogo straszyć, ale wojna jest realna. Musimy być gotowi