Rodzice dzieci niepełnosprawnych, którzy w 2018 r. protestowali w Sejmie, ponad dwa i pół roku czekali na to, by sejmowa komisja rozpatrująca wnioski o uchylenie immunitetu poselskiego zajęła się sprawą słów posła Jacka Żalka.
Poseł, wtedy wiceszef klubu PiS stwierdził, że nie można spełnić żądań protestujących i dać im po 500 zł miesięcznie w gotówce, bo traktują oni swoje dzieci jak „żywe tarcze" i „zakładników".
Oburzeni rodzice w maju 2018 r. złożyli w sądzie prywatny akt oskarżenia przeciw Żalkowi, ale żeby proces mógł ruszyć, potrzebne było uchylenie immunitetu posła. Złożyli odpowiedni wniosek. Został on rozpatrzony przez sejmową Komisję Regulaminową, Spraw Poselskich i Immunitetowych dopiero... we wrześniu 2020 r. Negatywnie. Sejm nie zgodzi się na zdjęcie immunitetu.
– To skandaliczna sytuacja, którą trudno zrozumieć – mówi posłanka KO Iwona Hartwich, która protestowała wówczas w Sejmie i która była w grupie skarżących posła.
Sąd cierpliwie czeka
To nie jest przypadek odosobniony. Wolne tempo rozpatrywania wniosków o odebranie immunitetu to niemal norma. Do dziś nie ma rozstrzygnięcia np. w sprawie jego uchylenia Pawłowi Kukizowi. Wniosek trzy lata temu (w grudniu 2017 r.) złożył ówczesny wicemister sprawiedliwości Patryk Jaki. Poszło o zadane publicznie pytania o rzekome obsadzanie stanowisk w urzędach i niejasności przy wykupywaniu gruntów w strefie ekonomicznej. Jaki uznał, że treść pytań narusza jego dobra osobiste i pozwał Kukiza. Jego pozew trafił do Sądu Okręgowego w Opolu i leży. „Sprawa jest aktualnie zawieszona do czasu rozpoznania wniosku złożonego przez powoda na ręce marszałka Sejmu RP o uchylenie pozwanemu immunitetu poselskiego – z uwagi na powyższe zachodzi przeszkoda procesowa i postępowanie w niniejszej sprawie nie może się toczyć" – wyjaśnia nam opolski sąd.