W niedzielę wieczorem grupa zamaskowanych mężczyzn ubranych w białe T-shirty, zaatakowała na stacji metra uczestników antyrządowego protestu, którzy wracali do domów po demonstracji.

Pomocy medycznej wymagało co najmniej 45 osób. Zdarzenie to zostało skrytykowane przez władze Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. 

Na takie stanowisko obcych państw postanowił zareagować Pekin. - Chiny nie będą tolerować żadnych sił zagranicznych interweniujących w sprawy Hongkongu, ani nie pozwolą, aby siły zagraniczne zakłócały funkcjonowanie Hongkongu - przekazała rzeczniczka ministerstwa spraw zagranicznych Hua Chunying.

- Radzimy Stanom Zjednoczonym, by jak najszybciej wycofały swoje dłonie od Hongkongu - dodała.

W Hongkongu od siedmiu tygodni trwają protesty, których pierwotną przyczyną był projekt ustawy pozwalającej na ekstradycję mieszkańców Hongkongu do Chin, gdzie mogliby być sądzeni przed podporządkowanymi Komunistycznej Partii Chin sądami (sądownictwo w Hongkongu jest niezawisłe). Po zawieszeniu ustawy przez rząd protesty się jednak nie skończyły.