47 procent Szwedów uważa, że koalicja rządowa złożona z socjaldemokratów i partii Zielonych, powstała w porozumieniu z ugrupowaniami Centrum i liberałów, będzie dla Szwecji zła – wynika z badań Instytutu Opinii Novus. A 44 proc. jest zdania, że nowy rząd nie dotrwa do wyborów w 2022 r.
Szwecja na straży demokracji
Gabinet, na którego czele stoi dotychczasowy szef rządu, socjaldemokrata Stefan Löfven, tworzono aż 131 dni, ostatecznie powstał 16 stycznia. Procesowi jego tworzenia przyświecał przede wszystkim jeden cel: odizolować nacjonalistycznych i antyimigranckich Szwedzkich Demokratów, którzy we wrześniowych wyborach zdobyli 62 z 349 mandatów. Löfven, który nazywał ich faszystami, utworzenie rządu przywitał słowami: „Podczas gdy w świecie wzrasta prawicowy ekstremizm, to Szwecja stoi na straży demokracji i równości wszystkich ludzi".
Löfven zapłacił jednak za utrzymanie władzy wysoką cenę. Zgodził się na „kompromis" z Zielonymi, Centrum i liberałami w postaci 73 kwestii zapisanych w umowie. Kompromis ten świadczy raczej o sprzedaniu własnej partyjnej duszy.
Jaka koalicja, czyli kto zje prawy but
Porozumienie zawiera punkty obce socjaldemokratom, te, którymi straszyli, że wprowadzi je centroprawica, jeżeli dojdzie do władzy. Chodzi o zniesienie podatku dla najbardziej zamożnych, zmiany w prawie pracy, i wprowadzenie rynkowych cen na czynsze w nowym budownictwie.
Do tego, zamiast obiecanych w czasie kampanii wyborczej obostrzeń w polityce imigracyjnej, porozumienie przewiduje jej liberalizację.