Jeden z pomysłów zakłada szybsze i dalej idące podwyższenie minimalnego uposażenia emerytów, które pierwotnie miało sięgnąć 900 euro od 1 stycznia 2020 r. Inny to wypłata nadzwyczajnej premii 1 tys. euro dla najsłabiej zarabiających, która dodatkowo byłaby zwolniona z podatków. Prezydent miał się także szykować do wprowadzenia stałego dodatku dla osób dojeżdżających do pracy samochodem, co dotyczy 70 proc. aktywnych zawodowo Francuzów. Spodziewano się, że w przemówieniu znajdzie się zapowiedź wcześniej likwidacji podatku od nieruchomości dla ok. 80 proc. Francuzów. Pierwotnie zakładano, że zniknie w ciągu 3 lat. W swoim przemówieniu prezydent miał także ogłosić zniesienie opodatkowania i opłat socjalnych na nadgodziny. A także wypłatę specjalnego wsparcia dla handlu z powodu strat poniesionych w trakcie manifestacji.
Choć minister pracy Muriel Pénicaud zapowiedziała, że nie jest w planach podwyższanie minimalnej pensji, bo to jeszcze bardziej zwiększyłoby bezrobocie. Macron powiedział, że zwrócił się do rządu o podniesienie zagwarantowanej płacy minimalnej o 100 euro miesięcznie od 1 stycznia.
Prezydent nie chce także „rozmontowywać” już przeprowadzonych kluczowych reform, jak likwidacja podatku od wielkiej fortuny (ISF), bo to warunek, aby obcy kapitał znów inwestował we Francji.
Konieczna VI Republika?
Jak na to zareagują „gilets jaunes”?
Christophe Barbier, poczytny publicysta RTL, uważa, że to tylko „okruchy”, którymi manifestanci się nie zadowolą. Bo jego zdaniem prezydent powinien mieć „odwagę”, aby zaoferować Francji „bagietkę”, a nawet całą „piekarnię”, czyli otworzyć debatę na temat wydatków państwa, dziś bezprecedensowych w skali Unii. Chodziłoby o ustalenie, bez jakich usług publicznych Francuzi mogą się obyć, co z kolei otworzyłoby drogę do radykalnego obniżenia podatków. „Macron powinien nawet pójść dalej, dać całą wioskę, czyli zainicjować zmianę ustrojową państwa. Zadać pytanie, czy izba deputowanych powinna być wybierania wedle ordynacji proporcjonalnej, czy Senat powinien być zlikwidowany, czy prezydent powinien być wybierany w wyborach powszechnych. Bo w dzisiejszym systemie bardzo wielu Francuzów po prostu się nie odnajduje” – uważa Barbier.
Jeśli nie naród, Macrona mogą do porządku szybko przywołać rynki. Prezydent doszedł przecież do władzy pod hasłem uzdrowienie finansów publicznych. Jednak odchudzić państwa mu się nie udało: w trzech pierwszych kwartałach tego roku wydatki z budżetu centralnego wyniosły 282 mld euro wobec 277 rok wcześniej. Rezygnacja pod naciskiem „gilets jaunes” z podwyżki opodatkowania paliw i elektryczności będzie kosztować kasę publiczną 4 mld euro w 2019 r. Zaś seria kolejnych „prezentów” od Macrona, jakiej się spodziewano w poniedziałek, kilkakrotnie przekraczałaby tą kwotę.