W sobotę w Paryżu doszło do demonstracji tzw. żółtych kamizelek - osób sprzeciwiających się planowanym przez rząd podwyżkom cen paliw. W czasie protestu doszło do licznych starć demonstrujących z policją, w mieście pojawiły się barykady, a najbardziej agresywni uczestnicy protestów podpalali samochody i niszczyli witryny sklepowe. W efekcie niemal 100 osób zostało rannych, a niemal 300 aresztowano.

Macron, przebywający na szczycie G20 w Buenos Aires oświadczył, że "żadna sprawa nie usprawiedliwia ataków na siły odpowiedzialne za bezpieczeństwo, plądrowania sklepów, podpalania budynków publicznych i prywatnych, grożenia przechodniom i dziennikarzom, ani kalania Łuku Tryumfalnego" (na tym ostatnim protestujący umieścili napis "Żółte kamizelki zwyciężą").

Prezydent Francji ocenił, że osoby, które dopuszczały się przemocy w czasie protestów "dążyli jedynie do szerzenia chaosu".

Macron zapowiedział, że zwoła posiedzenie swoich ministrów na którym przedyskutuje sposób, w jaki francuskie władze mają zareagować na protesty.