To efekt gwałtownego napływu do Brazylii imigrantów z nękanej poważnym kryzysem gospodarczym Wenezueli oraz zamieszek, do jakich doszło w rejonie przygranicznym.
W sierpniu ponad tysiąc imigrantów z Wenezueli, mieszkających w miasteczku namiotowym w stanie Roraima zostało zmuszonych do powrotu do kraju przez Brazylijczyków, którzy napadli na ich obozowisko, po pojawieniu się pogłosek, że lokalny sprzedawca został ciężko pobity przez imigrantów.
Temer wyjaśnił, że wysłanie wojska na granice ma zapewnić "bezpieczeństwo obywatelom Wenezueli, ale także imigrantom z Wenezueli uciekającym ze swojego kraju".
Prezydent Brazylii określił też sytuację w Wenezueli jako "tragiczną" dodając, że zagraża ona bezpieczeństwu "praktycznie na całym kontynencie". Wezwał też społeczność międzynarodową do "wykorzystania środków dyplomatycznych", które miałyby powstrzymać eksodus Wenezuelczyków. Według różnych szacunków od 2015 roku z Wenezueli uciekło ok. 1,6 mln mieszkańców.
- Brazylia szanuje suwerenność innych państw, ale musimy pamiętać, że państwo jest suwerenne tylko wtedy, jeśli szanuje swoich obywateli i dba o nich - stwierdził Temer. Zaznaczył, że nie tylko Brazylia ponosi konsekwencje kryzysu w Wenezueli, ale obciąża on także inne kraje - m.in. Peru, Ekwador, Kolumbię.