Podobnie jak w przypadku Amber Gold GetBack stał się piramidą finansową. Firma ta zajmowała się skupem wierzytelności i ich odzyskiwaniem i na to pożyczyła od ludzi pieniądze. W ostatnim czasie zaczęła pożyczać znacznie więcej niż była w stanie zarobić. I straciła płynność. A jej wycena od pewnego czasu nie miała nic wspólnego z wynikami. Ceny akcji były sztucznie pompowane na giełdzie poprzez wykupywanie wzajemne akcji przez dwa podmioty, w których zasiadali ci sami właściciele! W tym przede wszystkim prezes GetBack. Innymi słowy, sztucznie zawyżano wartość spółki, która finansowała się obligacjami kupowanymi przez Polaków. To trochę tak jakby pożyczyć od kogoś pieniądze na inwestycje, ale po ich otrzymaniu od razu wydać na bieżące potrzeby.
Kto stracił na sprawie ?GetBacku?
Straty ponieśli ci, którzy zainwestowali w obligacje tej spółki. O ile w przypadku Amber Gold, który nie był nadzorowany, osoby mające podstawową wiedzę o inwestowaniu miały świadomość podejmowanego ryzyka, o tyle w przypadku GetBacku gwarancje, że nie jest to piramida finansowa, dawały GPW i KNF. A zatem w tym przypadku ofiarami są ludzie poszkodowani przez państwo. Przez państwo, którym obecnie zarządza PiS, bo to ludzie wyznaczeni lub zaakceptowani przez PiS kierują giełdą i KNF.
Czy w obu tych instytucjach pojawiały się informacje sugerujące możliwość przestępstwa? Co z tymi informacjami zrobiono? Czy inne organy państwa, takie jak ABW, informowały o tym, że Get Back stał się piramidą finansową?
Zbigniew Ziobro twierdzi: „Z uwagi na pojawiające się enuncjacje medialne, porównujące sprawę spółki GetBack do tzw. afery Amber Gold, zwrócić należy uwagę na odmienny sposób reakcji organów prokuratury po uzyskaniu zaw. o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, złożonego w obu przypadkach przez przewodniczącego KNF".
Zbigniew Ziobro nie zna się ani na finansach, ani na giełdzie, a jego wypowiedzi świadczą o kompletnej niewiedzy. Już dawno CBA i ABW powinny sprawdzić, czy w ramach finansowania przychylnych PiS-owi mediów nie doszło do działań korupcyjnych. To naprawdę jest proste – jeśli szybko bogacący się biznesmen ochoczo sponsoruje medialne działania partii rządzącej, to w każdym demokratycznym państwie należałoby przyjrzeć się takiemu sponsoringowi. Dziś widać, że był to sponsoring „za coś". Prawdopodobnie za to, żeby organy państwa zostawiły GetBack w spokoju. I tak było. Finansująca pisowskie media spółka, pozostając poza kontrolą, mogła spokojnie oszukać Polaków na 2,5 mld złotych.