Polityczny chaos, jakiego jeszcze Włochy nie widziały

Nie ma szans na utworzenie większościowej koalicji w parlamencie wyłonionym w wyborach 4 marca – ogłosił prezydent Mattarella. To oznacza paraliż nie tylko Włoch, ale w znacznym stopniu całej Unii.

Aktualizacja: 08.05.2018 19:53 Publikacja: 08.05.2018 19:37

Polityczny chaos, jakiego jeszcze Włochy nie widziały

Foto: AFP

Nawet jak na włoskie standardy polityczne sytuacja jest nadzwyczajna. Po raz pierwszy w burzliwej powojennej historii kraju świeżo wybrany parlament najpewniej zostanie rozwiązany, zanim rozpocznie prace. W niedzielę wieczorem Sergio Mattarella przedstawił co prawda bardziej konstruktywne wyjście. Jego zdaniem skoro główne partie polityczne nie są w stanie zbudować większościowej koalicji, powinny zgodzić się na powołanie „technicznego rządu”, który przez rok miałby za zadanie uchwalenie budżetu państwa i reformę ordynacji wyborczej. To rozwiązanie, jakie zastosowano u szczytu kryzysu finansowego w latach 2011–2012, gdy na czele rządu stał były komisarz UE i ekonomista Mario Monti.

Ale czasy są dziś inne. 4 marca blisko 2/3 Włochów poparło różne ugrupowania populistyczne. Oddanie w takich warunkach władzy technokracie, nawet na ograniczony czas, nie jest możliwe.

Jeszcze w niedzielę w nocy, niedługo po przemówieniu Mattarelli, pierwszy raz od wyborów spotkali się przywódcy dwóch głównych partii populistycznych, Ruchu Pięciu Gwiazd Luigi DiMaio i Ligi Matteo Salvini. Szybko uzgodnili, że wybory powinny odbyć się jak najszybciej, najlepiej już 8 lipca. Co prawda taką inicjatywę musiałby poprzeć sam Mattarella i rozwiązać parlament. Ale z drugiej strony bez poparcia albo Ruchu, albo Ligi technokratyczny rząd nie ma szans na zatwierdzenie przez parlament. Jeśli chce uniknąć politycznego paraliżu, prezydent musi pójść na ustępstwa wobec DiMaio i Salviniego.

Ani rynkom finansowym, ani Brukseli taka sytuacja się nie podoba. Indeks giełdy mediolańskiej spadł we wtorek o ok. 2,5 proc., a rentowność obligacji, czyli cena, jakiej domagają się inwestorzy za ryzyko zakupu 10-letnich włoskich obligacji, wzrosła o 7 pkt bazowych, do 1,83 proc., wyraźnie więcej niż porównywalnych papierów niemieckich (1,29 proc.).

Dla Unii paraliż trzeciej gospodarki strefy euro to gwóźdź do trumny reformy unii walutowej, jaką chciał zapoczątkować Emmanuel Macron na szczycie w Brukseli pod koniec czerwca. Niemcy za nic nie zgodzą się na ryzyko spłaty choćby części gigantycznego (2,3 bln euro) włoskiego długu.

Najnowsze sondaże co prawda pokazują, że od wyborów najwięcej zyskała Liga. Teraz mogłaby liczyć na 4 pkt proc. więcej, a razem z bardziej umiarkowaną Forza Italia Silvio Berlusconiego i postfaszystowskim ugrupowaniem Bracia Włosi – na 40 proc. głosów. Silny głównie na południu lewicowy Ruch Pięciu Gwiazd może natomiast liczyć na 34 proc. wobec 32,7 proc. w wyborach 4 marca.

– To nie są jednak wystarczające zmiany, aby stworzyć realną perspektywę na zbudowanie większościowej koalicji po kolejnych wyborach. Obawiam się dalszego paraliżu – mówi „Rz” Eleonora Pali z Włoskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (IAI). – Do tego potrzeba zmiany ordynacji wyborczej – dodaje.

Zbudowanie rządu jest tak trudne, bo Włochy, które nie przeprowadziły radykalnych reform i przez to nawet w okresie dobrej koniunktury w Europie mają anemiczny wzrost, zasadniczo podzieliły się na dwie części. Wobec załamania umiarkowanych ugrupowań, lewicowej Partii Demokratycznej i konserwatywnej Forza Italia, na północy coraz bardziej dominuje Liga, a na południu – Ruch Pięciu Gwiazd. Obie partie kierują się wyraźnie innym programem politycznym. O ile DiMaio chce poszerzyć opiekę socjalną (powszechny minimalny dochód) w zadłużonym po uszy kraju, o tyle Salvini zasadniczo forsuje liberalny program odpowiadający bogatej burżuazji Mediolanu i Turynu.

Nawet jak na włoskie standardy polityczne sytuacja jest nadzwyczajna. Po raz pierwszy w burzliwej powojennej historii kraju świeżo wybrany parlament najpewniej zostanie rozwiązany, zanim rozpocznie prace. W niedzielę wieczorem Sergio Mattarella przedstawił co prawda bardziej konstruktywne wyjście. Jego zdaniem skoro główne partie polityczne nie są w stanie zbudować większościowej koalicji, powinny zgodzić się na powołanie „technicznego rządu”, który przez rok miałby za zadanie uchwalenie budżetu państwa i reformę ordynacji wyborczej. To rozwiązanie, jakie zastosowano u szczytu kryzysu finansowego w latach 2011–2012, gdy na czele rządu stał były komisarz UE i ekonomista Mario Monti.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Eksperci ONZ nie sprawdzą sankcji wobec Korei Północnej. Dziwna decyzja Rosji
Polityka
USA: Nieudane poszukiwania trzeciego kandydata na prezydenta
Polityka
Nie żyje pierwszy Żyd, który był kandydatem na wiceprezydenta USA
Polityka
Nowy sondaż z USA: Joe Biden wygrywa z Donaldem Trumpem. Jest jedno "ale"
Polityka
Afera na Węgrzech. W Budapeszcie protest przeciwko Viktorowi Orbánowi. "Zrezygnuj"