Co w tych zmianach razi najbardziej?
Najbardziej oburza mnie fakt, że w ogóle pojawiły się propozycje mogące w praktyce ograniczyć lub wręcz uniemożliwić udział w wyborach wielu osobom z niepełnosprawnością. To tak jakby ktoś wieloletni dorobek w tym zakresie kolejnych Rzeczników Praw Obywatelskich i organizacji społecznych próbował wyrzucić na śmietnik, cofając o krok naszą cywilizację.
„Aparat państwa rośnie każdego dnia w siłę. Rośnie poprzez szczególne uprawnienia policji, prokuratury oraz służb specjalnych. Poprzez ich skuteczność działania, wykorzystywanie nowoczesnych technologii, poprzez hierarchiczne podporządkowanie” - powiedział pan w Sejmie. Do czego to prowadzi?
Powiedziałem to w kontekście pogarszających się relacji państwo – obywatel. Obserwujemy bowiem dzisiaj niespotykane w najnowszej historii kraju dążenie do koncentracji władzy i upolitycznienia struktur państwowych w niemal każdym obszarze ich działania. Pogłębiała się nierównowaga polegająca na tym, że zachwiany zostaje trójpodział władz, że rosną prerogatywy instytucji centralnych i różnych ministrów, natomiast redukowane są wyraźnie możliwości ochrony zagwarantowanych w Konstytucji praw i wolności obywatelskich. Co wynika ze zmiany w praktyce roli Trybunału Konstytucyjnego, z rozszerzania uprawnień służb specjalnych i Policji, z ograniczania prawa do demonstracji, czy ze zmian w systemie wsparcia dla organizacji pozarządowych – żeby użyć kilku najbardziej narzucających się przykładów. Znamienny jest też proces podporządkowywania mediów publicznych celom partyjnym, ograniczający wielu grupom obywateli możliwość równoważnego udziału w debacie publicznej. Wchodzimy więc w epokę jednostronnej dominacji państwa. A niestety, doświadczenie i rozum podpowiadają, że tam gdzie „władza wstaje z kolan”, tam próbuje jednocześnie „zepchnąć na kolana” obywatela.
Wchodzimy w etap demokracji reglamentowanej?
Myślę, że realna demokracja nie opiera się tylko na wyborach co cztery lata, lecz przede wszystkim na możliwości permanentnej kontroli poczynań władzy publicznej przez obywateli. Poczynając od prezydenta i rządu a kończąc na wójcie czy sołectwie. Na każdym z tych poziomów obywatele i władza powinni móc patrzeć sobie w oczy. Tylko wtedy będziemy mogli powiedzieć, że budujemy system zrównoważony – społecznie, politycznie i ekonomicznie. A nie system, w którym dumna władza chwali się „silnym państwem”, a bezsilny obywatel ma coraz większy lęk w oczach. To nie jest dobry kierunek. Jako Rzecznik Praw Obywatelskich mam obowiązek o tym przypominać i z tym walczyć w miarę dostępnych mi środków.