Rzeczpospolita: Czy Theresa May popełniła błąd rozpisując wcześniejsze wybory?
Przemysław Biskup: Według mnie był to dobry krok. Gdyby tego nie zrobiła, przy każdej nadarzającej się okazji znów wytykano by jej, że jest premierem z nominacji. Oczywiście przedterminowe wybory miały również sens ze względu na Brexit. Trudno przeprowadza się niezbędne procedury ustawodawcze bez solidnej większości w parlamencie. Wystarczy, że kilku posłów nie przyjdzie na głosowanie lub otwarcie się zbuntuje. Premier May chciała zatem nie tylko powiększyć przewagę nad Partią Pracy, ale jednocześnie uciszyć radykalnych eurosceptyków w swoich szeregach. Ponadto w kwietniu sondaże pokazywały, że rządząca Partia Konserwatywna mogła liczyć na ogromne poparcie w sondażach. Zatem sama decyzja nie była błędem. Dopiero styl prowadzenia kampanii przez Theresę May pozostawił wiele do życzenia.
Dlaczego?
Wydaje się, że premier May przesadnie mocno uwierzyła w to, że utrzyma tę ogromną przewagę nad opozycją przez cały okres kampanii. Konserwatyści błędnie założyli, że wybory były z definicji wygrane. Premier nie wchodziła w dyskusję z pozostałymi liderami brytyjskich partii (odmówiła m.in. udziału w telewizyjnej debacie), jakby chciała zaznaczyć, że ona gra w innej lidze. To było odbierane z jednej strony jako aroganckie zachowanie władzy, ale z drugiej bardzo podbiło oczekiwania. Dziś Theresa May znalazła się w niezręcznej sytuacji, bo wszystko poza zdecydowanym powiększeniem przewagi nad konkurencją będzie odbierane jako osobista porażka premier.
A jakie kwestie zdominowały tę kampanię?