Urodzony w 1972 roku Piotr Krupa z majątkiem szacowanym na 474 miliony złotych zajmuje 92 pozycję na liście najbogatszych Polaków magazynu Forbes, a jego fortuna szybko rośnie. Zaledwie 12 miesięcy wcześniej Krupa wyceniany był na 364 miliony. Do takich pieniędzy doszedł w jednej z najbardziej znienawidzonych profesji w naszym kraju. Krupa to współzałożyciel i główny właściciel windykacyjnej firmy KRUK. Jego majątek dynamicznie się powiększa wraz ze wzrostem przychodów i zysków firmy, którą stworzył – a te stale podążają na północ. Znajduje to odzwierciedlenie na giełdzie. Od debiutu w 2011 r. cena akcji KRUK wzrosła 7 i pół krotnie.
Obecnie największa firma windykacyjna w Polsce wyceniana jest na blisko 5,7 miliarda złotych, kilkunastokrotnie więcej niż następny w kolejce windykator obecny na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie, czyli Kredyt Incaso, którego kapitalizacja wynosi 313 mln złotych. Zysk netto Kruka w 2016 r. wyniósł 248 mln zł przy blisko trzykrotnie wyższych przychodach. Zysk Kredyt Incaso to „zaledwie" 40 mln przy przychodach 112 mln zł. Łatwo zauważyć, że Kruk deklasuje konkurencję.
Jak wyglądały początki prezesa największego windykatora w Polsce? Piotr Krupa pochodzi ze Szczawna-Zdroju pod Wałbrzychem - obszaru szczególnie dotkniętego przez transformację gospodarczą na początku lat 90-tych. Nawet obecnie bezrobocie w powiecie wałbrzyskim sięga 20 procent. Jego rodzice prowadzili cukiernię, ale on nie wiedział, co chce robić w życiu. Studia prawnicze na Uniwersytecie Wrocławskim wybrał na chybił trafił. Zrobił aplikację sędziowską i radcowską, jednak miał problem ze znalezieniem pracy, więc wraz z kolegą założył firmę.
Razem pisali opinie dotyczące zakładów pracy chronionej i zauważyli, że nie było na ten temat niemal żadnej literatury. Stworzyli więc własną książkę i w 1998 roku założyli wydawnictwo KRUK. Nazwa nawiązuje do białego kruka, co oznacza rzadki egzemplarz jakiejś publikacji. Pierwszą pozycję sfinansowali z oszczędności i rozeszła się na pniu. Potem powstały kolejne. Dzięki publikacjom książkowym Krupa wraz z kolegą stali się znani w branży doradczej i nawiązali wiele kontaktów. Jeden ze znajomych przedsiębiorców, zajmujący się sprzedażą telewizorów i lodówek, poskarżył się im, że wiele osób zalega mu z ratami. Tak narodził się pomysł na biznes windykacyjny. Panowie zgłosili się do Ery GSM. W ciągu trzech miesięcy odzyskali 40 procent długów, które im powierzono. Era dała im więc większy projekt, a Krupa zatrudnił zespół ludzi do ściągania wierzytelności. W ciągu zaledwie kilku lat firma stała się branżowym liderem.
W początkach działalności KRUK oskarżano o nękanie dłużników, niekiedy w środku nocy, nachodzenie bez zapowiedzi w domu i pracy, grożenie zajęciem majątku i używanie czerwonego tuszu w pismach, co miało się rzekomo kojarzyć z krwią. Sam Krupa przyznał, że czerwonego tuszu używał, ale miał on kojarzyć się z... miłością. Firma oddalała zarzuty, ale mimo to została ukarana przez UOKiK za naruszanie praw osób zadłużonych.