Gdy tydzień temu arktyczny front atmosferyczny przyniósł rekordowe mrozy w USA, w wielu stanach odnotowano awarie, ale nigdzie takich rozmiarów jak w Teksasie, gdzie ponad 4 mln mieszkańców na cztery dni znalazło się bez prądu, a przez to też bez wody oraz ogrzewania.
Część Teksańczyków wskazuje na gubernatora Grega Abbota i jego republikański rząd, obwiniając ich o to, że nie umieli zapobiec katastrofie i właściwie zarządzać stanem w momencie kryzysowym. Gubernator winą za klęskę obarcza Radę Niezawodności Energetycznej Teksasu (ERCOT), ale też odnawialne źródła energii, po tym jak zamarzły turbiny wiatrowe.
Abbot domagał się dochodzenia oraz apelował o przejście na paliwa kopalne, mimo że zdaniem wielu ekspertów głównymi winowajcami ubiegłotygodniowej katastrofy były elektrownie polegające na gazie ziemnym, którego produkcja drastycznie spadła z powodu mrozu.
Dowiedz się więcej: Energetyczny prymus bez prądu
Katastrofa energetyczna pochłonęła co najmniej 50 ofiar śmiertelnych. Wśród nich jest 11-letni chłopiec, który został znaleziony martwy przez swoją matkę w ich domu mobilnym, w czasie największych mrozów. Rodzina jako przyczynę śmierci wskazała hipotermię, ale policja poinformowała, że oficjalne wyniki sekcji zwłok mogą być znane dopiero za kilka tygodni.