Ministerstwo Finansów nie ogłosiło jeszcze, jak ma wyglądać w szczegółach nowy sposób opodatkowania akcyzą. „Rzeczpospolitej" udało się jednak dotrzeć do nieoficjalnych informacji w tej sprawie. Według założeń nowego systemu podatek będzie wyliczany na podstawie dwóch czynników: pojemności silnika pojazdu oraz normy poziomu emisji spalin, tzw. normy euro. Podstawą nie będzie – jak dziś – wartość auta.
Konkretne stawki mają być zbliżone do dzisiejszych w przypadku samochodów o niskich i średnich pojemnościach silnika (do 2 litrów) i w wieku do 11 lat. W przypadku samochodów starszych, a zwłaszcza tych o większych silnikach, może się okazać, że trzeba będzie zapłacić więcej niż dziś.
Algorytm obliczenia ma zakładać osiem przedziałów pojemności silnika: od aut miejskich poniżej 1199 cm3 do krążowników z silnikami większymi niż czterolitrowe.
Będą też uwzględnione cztery normy euro: szósta (stosowana od 2016 r.), piąta (2010–2015), czwarta (2005–2009) oraz trzecia i starsze (dla pojazdów z 2004 roku i starszych). To jednak tylko stawka bazowa, która ma być pomniejszona o współczynnik deprecjacji zależny od czasu, jaki upłynął od pierwszej rejestracji pojazdu. Im dłuższy ten okres, tym większa obniżka. W przypadku samochodów zarejestrowanych przed 14 laty współczynnik deprecjacji wyniósłby 90 proc.
Gdyby nowe reguły ustalania akcyzy obowiązywały dziś, za niemal nowy samochód z dwulitrowym silnikiem, zarejestrowany pierwszy raz w lipcu 2016 r., trzeba by zapłacić 8280 zł. Za taki sam pojazd, pierwszy raz zarejestrowany dwa lata temu, akcyza wyniosłaby 13 500 zł.