- Zwykle jest to część ogólnej umowy o dostawach do naszych sklepów, ale faktycznie dostawcy płacą nam za te reklamy, a szczegóły tych rozliczeń są bardzo dokładnie uregulowane w umowach – wyjaśnia „Rzeczpospolitej" dyrektor w jednej z największych sieci supermarketów.
Gazetki promocyjne są zatem nośnikiem reklamy prasowej i podlegałyby nowemu podatkowi – w wysokości 2 albo 6 proc. Wystarczy, że wpływy z takich reklam przekroczą 15 mln zł rocznie.
Na razie sieci handlowe są nieco zaskoczone nowym podatkiem. – Rozesłaliśmy naszym członkom projekt, trwają analizy prawne – dowiedzieliśmy się w Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. Zdaniem doradcy podatkowego Mariusza Korzeba w przypadku gazet reklamowych wydawanych przez sieci handlowe mamy do czynienia z klasycznymi płatnymi reklamami, od których nowy podatek niewątpliwie będzie się należał. – W tym przypadku koszt nowej daniny zostanie po prostu przerzucony na klientów sklepów i zapłacą go wszyscy kupujący w supermarketach – przewiduje ekspert.
Nowy podatek może być niemiłą niespodzianką także dla klubów sportowych. Jeśli bowiem podatek od przychodów z reklam zewnętrznych ma wynosić 7,5 proc., to próg przychodów obligujący do zapłaty wynosi już tylko 1 mln zł. Zapłacą go więc nawet najuboższe kluby piłkarskiej Ekstraklasy. Według raportu firmy doradczej Deloitte w 2019 roku najsłabiej finansowany spośród nich, ŁkS Łódź, dostał od sponsorów 3,2 mln zł. Przy niekorzystnej interpretacji nowego przepisu, odnoszącej całą kwotę sponsoringu do reklam zewnętrznych, łódzki klub musiałby oddać fiskusowi dodatkowo około 240 tys. zł, nie licząc innych podatków. Najbogatsza w Ekstraklasie Legia Warszawa zapłaciłaby podatek według stawki 10 proc., co oznaczałoby około 7 mln zł dodatkowego obciążenia.
Jak jednak zaznacza rząd, na temat nowego podatku będą podjęte konsultacje społeczne, które mogą spowodować, że projekt powstały w Ministerstwie Finansów będzie modyfikowany.