Projekt ustawy nakładającej nowy podatek od reklam publikowanych w mediach wzbudził wiele protestów m.in. wydawców prasy oraz nadawców radiowych i telewizyjnych. Jednak nowy podatek może spowodować kłopoty nie tylko ekonomiczne i nie tylko dla prasy. Same władze skarbowe mogą mieć kłopot z obliczaniem tego podatku. Wszystko przez niejasne sformułowanie dotyczące źródeł przychodu do opodatkowania.
Problem z progami
Przypomnijmy: nowy podatek (zwany dla niepoznaki „składką") ma obciążać przychody z reklam, a podatnikami mają być nadawcy telewizyjni i radiowi, kina, właściciele sieci billboardów, wydawcy prasy oraz operatorzy platform internetowych. W przypadku tzw. reklamy konwencjonalnej (publikowanej poza platformami internetowymi) ustanowiono dwa progi przychodów, po przekroczeniu których powstaje obowiązek zapłaty podatku. Dla telewizji, radia, kina i billboardów to 1 mln zł w ciągu roku, a dla prasy – 15 mln.
Czytaj też: Podatek od reklamy - dodatkowe obciążenia dla prasy w czasie epidemii
Ustanowiono też stawki podatku, zależne m.in. od tego, czy reklamuje się tzw. towary kwalifikowane czy publikuje się inne reklamy. Owe „kwalifikowane" towary to leki, suplementy diety, wyroby medyczne i słodkie napoje. Od reklamowania tych ostatnich płaci się podatek według stawek wyższych niż od przychodów z innych reklam. Na przykład stawki dla prasy reklamującej „zwykłe" towary i usługi to – zależnie od kwoty przychodów – 2 lub 6 proc. Gdy jednak chodzi o towary kwalifikowane – stawki wynoszą 4 i 12 proc.
Taki schemat opodatkowania, choć daleki od prostoty, miałby nawet swą logikę, gdyby nie pewna luka w projekcie. Otóż jego brzmienie nie daje jasnej odpowiedzi: czy próg 1 mln lub 15 mln zł, obligujący do płacenia podatku, liczy się łącznie dla wszystkich przychodów z reklam, czy tylko dla poszczególnych kategorii: 1) towarów kwalifikowanych, 2) pozostałych reklam.