Postulat wprowadzenia podatku obrotowego dla sieci supermarketów zgłasza w kampanii wyborczej Prawo i Sprawiedliwość. Różne podatki i opłaty o podobnym charakterze usiłują wprowadzać Węgry, wbrew unijnemu prawu. Uczestnicy debaty, która odbyła się w redakcji „Rzeczpospolitej", uważają jednak, że tę koncepcję należy poddać starannym analizom pod kątem skutków prawnych, ekonomicznych i społecznych.
CIT źle działa
Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha, proponuje, by wprowadzenie podatku od przychodu połączyć z szerszą zmianą systemową, jaką byłoby zniesienie podatku dochodowego od osób prawnych (CIT). Jego zdaniem taki podatek byłby mniej represyjny od CIT, prostszy w konstrukcji, tańszy w poborze i przynoszący więcej pieniędzy budżetowi.
– Nasze wieloletnie analizy, a także wyniki kontroli NIK wskazują, że CIT jest nieefektywny. Podatku tego de facto nie płaci 60–80 proc. firm, które mu podlegają. Jego udział w dochodach publicznych wynosi niewiele ponad 4 proc. – zauważył Sadowski. Przytoczył szacunki Ministerstwa Finansów, według których efektywna stawka płaconego podatku w stosunku do obrotów to zaledwie 0,3–0,7 proc.
Sadowski zaproponował, by zastąpić CIT podatkiem obliczanym od przychodów, bez uwzględniania kosztów. Stawka wynosiłaby 1 proc. To miałoby zapewnić dwu-, a nawet trzykrotnie większe wpływy do budżetu niż dzisiejsze z CIT. Na dodatek prosta konstrukcja podatku oznaczałaby mniej formalności przy kontrolach i usunięcie wątpliwości przedsiębiorców i urzędników, czy jakiś wydatek może być kosztem uzyskania przychodu.
W ocenie Mateusza Walewskiego, ekonomisty z firmy doradczej PwC, taki podatek mógłby być jednak niesprawiedliwy dla tych firm, które nie osiągają dochodu, bo np. dużo inwestują.