Już prawie rok obowiązują nowe zasady rozliczania firmowych samochodów osobowych w PIT/CIT. Wzbudziły sporo kontrowersji, a Ministerstwo Finansów jeszcze w listopadzie 2018 r. obiecywało wydanie oficjalnych objaśnień. Słowa nie dotrzymało. Skarbówka nie żałuje jednak przedsiębiorcom indywidualnych interpretacji.
– W większości są korzystne dla firm. Wprawdzie przedsiębiorcy generalnie stracili na zmianach, ale trzeba przyznać, że fiskus nie pogarsza ich sytuacji interpretacjami – mówi Marcin Sobieszek, doradca podatkowy, partner w ATA Finance.
Nie trzeba ewidencji
Największa niespodzianka spotkała firmy zwolnione z VAT (ze względu na obroty do 200 tys. zł rocznie, albo rodzaj działalności, np. placówki medyczne czy edukacyjne). Okazało się, że mogą rozliczać w kosztach PIT/CIT 100 proc. wydatków na eksploatację służbowego auta (które jest środkiem trwałym albo mają je w leasingu) bez prowadzenia drobiazgowej ewidencji przebiegu. Interpretacje to potwierdzają, co zaskoczyło nawet doradców podatkowych.
Firmy płacące VAT nie mają tak dobrze. Z nowych przepisów wynika, że jeśli chcą odliczać w całości wydatki na eksploatację muszą wszystkie trasy zapisywać w ewidencji. Jeśli jej nie prowadzą, wrzucą w koszty jedynie 75 proc. wydatków na paliwo, mycie czy remont (w poprzednich latach odliczały z reguły wszystko).
Fiskus za to zgadza się, że w całości można rozliczyć wydatki na ubezpieczenie auta. Jedyne ograniczenie dotyczy autocasco, jeśli wartość samochodu przekracza 150 tys. zł. Skarbówka potwierdza również, że pełnym kosztem są opłaty administracyjne, w tym rejestracyjna.