Walka z rajami podatkowymi może być wkrótce skuteczniejsza. Na wtorkowym posiedzeniu ministrów finansów państw członkowskich Unii Europejskiej padła propozycja, by państwa, które nie dostarczają niezbędnych informacji do walki z uchylaniem się od płacenia podatków, straciły dostęp do finansowania z dużych organizacji międzynarodowych, takich jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Bank Światowy.
Analiza wprowadzanych ostatnio obostrzeń w prawie podatkowym pokazuje jednak, że już dziś korzystanie z takich form optymalizacji jest coraz trudniejsze. Chodzi tu zarówno o przepisy polskie, jak i innych krajów – zwłaszcza członków Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju.
Polska danina od spółek
Żadne przepisy nie zabraniają dokonywania transakcji z krajami uznawanymi za raje podatkowe. Kto jednak w biznesie próbuje takich operacji, musi się liczyć z różnymi szykanami. Już od kilkunastu lat obowiązują przepisy o cenach transferowych nakazujące szczegółową dokumentację takich transakcji. W 2014 r. uchwalono ustawę o tzw. zagranicznej spółce kontrolowanej. Nakłada ona polski 19-proc. CIT na dochody spółki zależnej od polskiego podmiotu, zarejestrowanej w raju podatkowym. Całkiem niedawno, 27 października, Sejm dodatkowo zaostrzył jej rygory.
Wykorzystywanie schematów zmierzających do optymalizacji z użyciem rajów podatkowych stało się jeszcze trudniejsze po modyfikacji wielu umów o unikaniu opodatkowania i wymianie informacji podatkowych. Proces ten trwał ostatnie pięć–siedem lat. Kolejną poważną barierą jest obowiązująca od ubiegłego roku klauzula zakazu obchodzenia prawa podatkowego.
Najbogatsi i tak uciekną
Józef Banach, radca prawny w kancelarii InCorpore, zwraca uwagę, że trzeba odróżnić planowanie podatkowe z użyciem krajów o liberalnych podatkach od używania typowych rajów podatkowych.