Nie milknie dyskusja o rządowych zapowiedziach nałożenia CIT na spółki komandytowe. Podczas ubiegłotygodniowego Forum Ekonomicznego w Karpaczu minister finansów Tadeusz Kościński uzasadniał ten pomysł potrzebą jednakowego traktowania różnych spółek i walką z nadużyciami podatkowymi.
– Nie widzę powodu, żeby spółka z o.o. płaciła podatek, a komandytowa poprzez inżynierię finansową unikała podatku – powiedział Tadeusz Kościński. Dodał, że podatek od spółek komandytowych ma „wyrównywać rynkowe szanse".
Czytaj też: Ministerstwo Finansów chce zrobić ze spółki komandytowej podatnika CIT
Przypomnijmy, że spółka komandytowa to według art. 102 kodeksu spółek handlowych spółka osobowa, w której odpowiedzialność wspólników jest zróżnicowana. „Wobec wierzycieli za zobowiązania spółki co najmniej jeden wspólnik odpowiada bez ograniczenia (komplementariusz), a odpowiedzialność co najmniej jednego wspólnika (komandytariusza) jest ograniczona" – czytamy w tym przepisie. Często taka forma jest wybierana przez rodzinne firmy. Spółka jako taka nie jest podatnikiem CIT, ale wszyscy wspólnicy płacą PIT od tego, co dzięki spółce zarobią.
Równości i tak nie ma
Eksperci pytani przez „Rzeczpospolitą" chłodno przyjęli zapowiedź „wyrównywania szans". W ocenie Pawła Mazurkiewicza, doradcy podatkowego i partnera w MDDP, po nałożeniu CIT może powstanie równość w opodatkowaniu spółki komandytowej i spółki z o.o., ale wykreowana zostanie nierówność w stosunku np. do spółki jawnej.